„Solaris” filmowe oblicza
Ach ten Lem. Niby jest to literatura popularna (tłumaczenie na ponad 40 języków i wydanie w łącznym nakładzie 30 milionów egzemplarzy mówi samo za siebie). Jego bogaty dorobek doczekał się wyróżnień, upamiętnień i unieśmiertelnień, od wysokobudżetowych ekranizacji „Solarisa”, google’ową animację i minigrę opartą na motywach z „Cyberiady” czy nazwanie jego nazwiskiem planetoidy. Fakt jest jeden: co najmniej jedna z jego książek trafiła do polskiego kanonu lektur obowiązkowych – nie istnieje już większy mainstream.