„Strażnik” – recenzja książki Pauliny Hendel [Czytamytu]
W „Strażniku” poznajemy nastoletniego Huberta, zwykłego nastolatka, który przyjechał na wycieczkę szkolną ze swoją klasą do Paryża. Czas wolny podczas wycieczki zamierzał spędzić ze swoim najlepszym przyjacielem Ernestem na podrywaniu dziewczyn pod Luwrem. Niespodziewanie dochodzi do eksplozji a Huber budzi się w nieznajomym miejscu, ranny i w dodatku w ogóle nie pamięta jak wrócił do Polski. Opiekujący się nim mężczyzna uświadamia mu, że od feralnej wycieczki minęło siedem lat, a w tym czasie świat jaki Huber znał przestał istnieć. Impuls elektromagnetyczny zniszczył zdobycze współczesnej cywilizacji, na świecie w wyniku wojny i epidemii zginęło miliony ludzi, a z ukrycia wyszły słowiańskie demony o których wcześniej ludzie słyszeli jedynie z ludowych podań. Hubert nie tylko staje przed zagadką własnej przeszłości, ale pragnie także odszukać swoją rodzinę. I tak po drodze spotyka córkę sołtysa niewielkiej osady, zostaje nowym mieszkańcem Święcina, a wkrótce potem strażnikiem, który strzeże bezpieczeństwa mieszkańców, i chroni ich przez atakami demonów.