Przez cały czas trwania powieści, przez te 10 lat akcji, doliczając do tego retrospekcje z przeszłości ojca chrzestnego, we wszystkich miejscach jej trwania – czy to w Nowym Jorku, Hollywood, Las Vegas czy maleńkiej sycylijskiej wiosce – praktycznie nie wychylamy głowy poza mafijną strukturę, a nawet jeśli mamy okazję rzucić okiem na świat zewnętrzny to tylko po to, by zobaczyć, jak bardzo jest nam potrzebny don Vito. Tylko on i jego Rodzina gwarantuje sprawiedliwość, bezpieczeństwo, pomoc w potrzebie i ochronę w tym złym, zepsutym, skorumpowanym świecie. W zamian Corleone chciałby tylko naszej przyjaźni, przyjaciela przecież nie zostawia się w biedzie, prawda? On też kiedyś może potrzebować drobnej przysługi, więc chętnie pomoże, wesprze, ochroni, zapewni bezpieczeństwo. Kiedyś może, ale tylko może, zwróci się z prośbą do nas. Jest tylko jeden haczyk – prośbie don Vita, naszego przyjaciela, nie można odmówić.
„A teraz przychodzisz do mnie i powiadasz: donie Corleone, proszę o sprawiedliwość. I nie prosisz z uszanowaniem. Nie ofiarujesz mi swej przyjaźni. Przychodzisz do mojego domu w dzień ślubu mojej córki i prosisz mnie o dokonanie morderstwa, i mówisz – tu głos dona stał się szyderczym przedrzeźnianiem – zapłacę, ile pan zechce.”
Ojciec chrzestny jest centralną, jednak nie najważniejszą postacią tej opowieści. To Michael, zbuntowany syn, odegra w niej najciekawszą i jednocześnie najbardziej tragiczną rolę. Bohater wojenny, planujący jak najbardziej amerykańskie życie, wraca do Rodziny. Świat, z którym przyszło mu się zmierzyć, wybory, przed którymi staje, nie dały się pogodzić z dotychczas obraną przez niego ścieżką. Po zapoznaniu się z jego losami nie można nie zastanawiać się, czy rzeczywiście jest nam pisane jakieś przeznaczenie, którego nie sposób oszukać. Czy prawdziwa natura człowieka w sprzyjających okolicznościach może się nigdy nie objawić? A może Michael po prostu miał do wyboru – dostosuj się albo zgiń?
Nie znam się na mafii, jej strukturach czy kodeksie postępowania, więc nie wiem, na ile pokrywa się z prawdą wizja autora, ale zapewne nie tylko ja odniosłam wrażenie, że świat jest tu czarno-biały, a „nasz” mafioso to oczywiście ten dobry. Krew się co prawda leje, mamy świat, w którym zwrot oko za oko traktuje się wręcz dosłownie, ale przecież nie jest ważne, że mordują, szantażują, korumpują i przemocą dochodzą swoich racji – Corleone&spółka to solidna firma, przecież nie chcieli się wzbogacać na narkotykach, przyjmujemy więc dogmat o nieomylności dona i kibicujemy jego planom. Piękna, ale utopijna wizja – taka mafia i taki don mogą istnieć raczej tylko i wyłącznie na kartach powieści.
Może język Puzo nie należy do najbardziej wyszukanych, może kreacja kobiet przyprawia o ból serca, a świat mafii zanurzony został w wysokiej jakości wybielaczu, ale nijak się to ma do zalet tej książki, jak chociażby jej wielowątkowość, niepowtarzalny klimat lat 40-tych i 50-tych, wspaniale zaplanowana i zrealizowana historia Michaela, a także niepowtarzalna i kultowa postać don Vita. Nie bez przyczyny ludzie już od kilkudziesięciu lat zachwycają się tą sycylijską mafią. Dla mnie było to już drugie, a na pewno nie ostatnie spotkanie z Ojcem chrzestnym, do tej książki można wracać i wracać, i za każdym razem wsiąkać w ten świat tak samo. Potraktujcie tę lekturę jako propozycję nie do odrzucenia – jest to oferta jedyna w swoim rodzaju, drugiej takiej Rodziny jak Corleone po prostu nie ma.
O blogu
Blog co przeczytałam funkcjonuje od stycznia 2016 roku. Zamieszczam na nim opinie o przeczytanych przeze mnie książkach – najczęściej są to kryminały, thrillery, biografie, reportaże, non fiction, książki podróżnicze i powieści obyczajowe. Nie ograniczam się do tych gatunków, jednak nie sięgam po horrory, a fantasy i powieści erotyczne czytuję sporadycznie. Ta strona to miejsce, w którym dzielę się moimi refleksjami i szczerze opisuję wrażenia towarzyszące czytaniu kolejnych książek. Dokładam starań, by ciągle się rozwijać i mam nadzieję, że blog te starania odzwierciedla. Każdy czytelnik jest tu gościem, którego witam bardzo serdecznie i zapraszam do pozostania na dłużej.