Erik Vogler to bardzo specyficzny chłopak, który nie trawi swojej babci (z wzajemnością). Pech chciał, że zamiast lecieć do Nowego Jorku z tatą, musi pojechać właśnie do niej. I to w czasie, gdy akurat szaleje seryjny morderca. Kto by pomyślał, że podczas nieobecności ojca Erik zostanie wmieszany w niezwykle mroczną historię…
Czy kryminały mogą być dobrą lekturą dla dzieci i nastolatków? Czy to nie jest zbyt brutalny i przerażający gatunek literacki dla młodych ludzi? Bazując na własnym doświadczeniu, mogę jedynie odpowiedzieć: BYNAJMNIEJ! Jako uczeń podstawówki zaczytywałem się całymi miesiącami w kryminałach młodzieżowych. Wówczas (przynajmniej w moim mieście) prym wiodła seria „Przygody trzech detektywów” pisana rzekomo przez Alfreda Hitchcocka*. Byłem tym dziwnym dzieciakiem, co po lekcjach gna do biblioteki, żeby zobaczyć, czy można wypożyczyć nowe książki z tej serii. Wydawało mi się, że to akceptowalny przeze mnie kolejny objaw nerdozy**, dopóki kiedyś przy półce z tymi książkami nie spotkałem większej ilości swoich kolegów z klasy (jak Boga kocham, mówię o takich kolegach, których w towarzystwie innych książek niż znienawidzonych lektur szkolnych i podręczników nigdy wcześniej nie wiedziałem).
Zresztą „Trzej detektywi” byli na tej samej półce co „Szkoła przy cmentarzu”, seria… horrorów dziecięcych. Boże, jak ja ją uwielbiałem***.
Wygląda na to, że seria o Eriku Voglerze mogłaby nie tylko znaleźć się na tej samej półce, ale nawet zająć miejsce obu wymienionych wcześniej książek. Zręcznie łączy historię kryminalną z mrocznymi wątkami nadnaturalnymi…
Erik Vogler jest chłopakiem bardzo poukładanym. Przy czym nie chodzi tu o miłego (o nie…) młodego człowieka, ale raczej o taki przypadek, przy którego obecności psycholog dziecięcy od razu wyciąga test czynnika AQ i prosi, by jak najszybciej go wypełnić. A później biegnie po inny długopis, bo przecież Erik nie będzie uzupełniał czarnego testu niebieskim tuszem!
Jak każdy chłopiec tego typu, nie znosi jakichkolwiek zmian planów. Pomyłka jego ojca, która skutkuje tym, że Eryk nie może polecieć do Nowego Jorku (którą to podróż miał zaplanowaną w najdrobniejszych szczegółach) była dla niego gigantycznym ciosem. Wieść, że w czasie nieobecności ojca ma zamieszkać z babcią, był ciosem niemal nokautującym.
Babcia… Aż ciężko uwierzyć, że z matką jego ojca łączą chłopca choćby wspólne geny. Nie dość, że całą swoją postawą prezentuje jego przeciwieństwo, to jeszcze jej „liberalne” podejście do porządków budzi jego przerażenie. A co się zacznie dziać, gdy babcia stwierdzi, że Erikowi przydałby się kolega i zacznie go szukać…
Przy zderzeniu z takimi tragediami zbieg wydarzeń, który poskutkuje tropieniem seryjnego, psychopatycznego zabójcy, Erikowi zdaje się wydawać całkiem miłą atrakcją odciągającą jego uwagę od innych problemów. Choć spotkanie z niemym duchem, paranormalnymi zjawiskami i sytuacją bezpośredniego zagrożenia życia nawet u niego skutkuje potęgującym napięciem nerwowym (które doprowadza do podejmowania dość impulsywnych decyzji), to wydaje się to lepsze niż np. babcine śniadania w stylu zupa mleczna z grubym, nie dającym się przebić kożuchem.
Książka jest przeznaczona dla czytelników powyżej dwunastego roku życia. Choć powoli zbliżam się do potrójnego wyniku wskazanej wartości, to przeczytałem ją z niekłamaną przyjemnością. W pierwszych rozdziałach zabawna, w ostatnich trzymająca w napięciu niemal do ostatniej strony. Mam szczerą nadzieję, że wyd. Akapit Press uraczy nas kolejnymi tomami przygód Erika Voglera. Już patrząc na ich zagraniczne okładki, wiem, że będzie się działo 🙂
Mikołaj Kołyszko
* Jeśli ktoś by się upierał, że słynny reżyser naprawdę był autorem tej serii, to muszę śmiało powiedzieć, że jest on zdecydowanie najpłodniejszym pisarzem tworzącym post mortem (30 tomów ukazało się po jego śmierci…).
** Wówczas to słowo nie było w powszechnym użyciu, ale kategoria ludzi takich jak ja jak najbardziej istniała.
*** Oprócz tomu o morderczym bałwanie… Jego bohater naprawdę mnie przerażał.