Marcin Oskar Czarnik – kilka pytań do autora „Misterium”

w dziale Archiwum/Ciekawostki by

Stacji: Literatura październikowego numeru miesięcznika „Znak” znajdziecie opowiadanie „Misterium” Marcina Oskara Czarnika. Poniżej natomiast prezentujemy krótki wywiad z autorem.

Czego szukasz w literaturze?

Marcin Oskar Czarnik: To, zdaje się, powiedział David Foster Wallace: czytam, więc jestem mniej samotny, piszę, więc jestem mniej samotny. Powtórzę po nim. O, piszę może jeszcze przez „nałóg wspominania”. Tylko że pisząc, usiłuję ten nałóg jakoś literacko wyzyskać. Interesują mnie więc nie tyle same wspomnienia, wątpię nawet, czy są warte zapisu, ile szukanie im formy, nadawanie im jej.

W jaki sposób pracujesz?

Mojej walce Knausgård stwierdził, że jedynie pisanie codzienne, pisanie na pełny etat daje mu efekty. Mam podobnie. Dlatego pracuję systematycznie, czasem ponad siły. I bębnię w język, aż coś wyśpiewa, jak chciałaby Elfriede Jelinek.

Oczywiście nie zawsze coś wyśpiewa, czasem wyśpiewa inaczej, niżbym sobie życzył, jest to akieś skarlałe, kalekie. I to okropnie frustruje, ale może ma sens. Bo może o to chodzi w literaturze: by próbować zbliżyć się do wyobrażenia o niej.

Co najchętniej czytasz?

Ociężałych Niemców (i Austriaków), krewkich Hiszpanów (i Latynosów). Tu mógłbym wyliczyć: Thomasa Manna, Hermanna Hessego, Roberta Musila, Camilo José Celę, Jorge Luisa Borgesa i Julio Cortázara. 

Jaką funkcję może współcześnie spełniać / spełnia literatura?

Nie chciałbym, żeby spełniała jakąkolwiek funkcję. Wierzę w literaturę, która jest celem sama w sobie, w literaturę, która jest zupełnie inna niż życie, piękna, uporządkowana. 

Znajdź „Miesięcznik Znak” na Woblink.com

A oto fragment opowiadania:

Na początku była iskra, z której prababka wznieciła ogień pod kuchnią. Wtedy prababka oddzieliła farsz jasny od ciemnego, farsz z ziemniaków i białego sera od farszu z kapusty z grzybami. A nabrawszy je na koniuszek palca, skosztowała i rzekła: „Mało słone”. I tak upłynął prababce świt. Potem prababka odcedziła suszki od wywaru i nazwała wywar kompotem. I tak upłynął prababce poranek. A potem prababka wyłuskała strąki według ich gatunku, a nasiona ich zmiotła otwartą garścią do garnuszka, na którego dno upadły z brzękiem. I tak upłynęło prababce dopołudnie. A potem prababka nagotowała kiszonej kapusty i jęczmiennej kaszy, a ziarenka jej rozsypały się babce na klepisko, gdzie zajaśniały nad ziemią. I szkoda ich było prababce, bo widziała, że są dobre.

Marcin Oskar Czarnik – biogram

Prozaik, promotor literatury. Ukończył edytorstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Debiutował w „Twórczości” opowiadaniem Agresty. Publikował także w „Fabulariach”, „Kontencie” i „Frazie”. Dwukrotnie (w 2020 i 2021) został finalistą „Pierwszej książki prozą” Biura Literackiego. Mieszka w Krakowie 

fot. z archiwum autora