Rachel Abbott to jedna z najpopularniejszych autorek thrillerów i kryminałów. Określana mianem brytyjskiej królowej thrillera psychologicznego bestsellerowa autorka została okrzyknięta przez „Guardian” sensacją e-wydawniczego rynku. O swojej twórczości, drodze do zostania pełnoetatową pisarką, literackich bohaterach i inspiracjach oraz o roli czytelników opowiada w rozmowie z Patrykiem Mierzwą.
Wywiad z Rachel Abbott:
Od kilku lat mieszkasz na Alderney, małej wyspie u wybrzeży Francji. Czy jest jakiś szczególny powód, dla którego wybrałaś to miejsce?
Do tej pory mieszkałam we Włoszech, co sprawiało mi ogromną przyjemność. Jednak, co może zdziwić, coraz częściej łapałam się na tym, że tracę kontakt z językiem angielskim do tego stopnia, że zapominam poszczególnych słów! Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Zaletą życia we Włoszech jest ciepły klimat, a że wcześniej mieszkałam w północnej Anglii, to nad przeprowadzką długo się nie zastanawiałam. Na Wyspach Normandzkich panują dobre warunki atmosferyczne, dlatego pewnego lata wybraliśmy się tam, żeby się rozejrzeć. I tak trafiliśmy na Alderney, w której się od razu zakochaliśmy – absolutna cisza, uspokajający szum morza, surowe piękno i wielu interesujących ludzi. To było to!
A co cię skłoniło do opuszczenia rodzinnego Manchesteru i przeprowadzki na Półwysep Apeniński?
Odkąd odwiedziłam Włochy po raz pierwszy w latach 80., wiedziałam, że to kraj, który chcę lepiej poznać. Przez ponad 20 lat dojrzewał we mnie pomysł, by kupić sobie jakiś mały domek na wakacje. Idealna okazja nadarzyła się w 2000 roku, kiedy sprzedałam swoją firmę. Zamiast małego domku letniskowego, zdecydowaliśmy się kupić większą posiadłość, jednak poświęciliśmy sporo czasu i środków na remont. Zżyliśmy się z tym miejscem i zawsze chętnie będę tam wracać – chociażby po to, by w spokoju pisać.
„Guardian” określił cię mianem fenomenu wydawniczego. Nazywa się ciebie „brytyjską królową thrillera psychologicznego”. Możesz opowiedzieć polskim czytelnikom co nieco o swojej drodze do wydania pierwszej książki?
Jeszcze w czasach, kiedy prowadziłam firmę, na kolacji ze znajomymi mój bliski przyjaciel zapytał się, co bym chciała robić, gdybym nie pracowała. Odpowiedziałam bez zastanowienia, że chciałabym napisać książkę. Zawsze uwielbiałam czytać kryminały i na początku pisałam dla własnej przyjemności. Miałam – jak mi się wydawało – dobry pomysł na książkę i chciałam się tym z kimś podzielić. I żeby było jasne, w ogóle nie myślałam o wysłaniu tekstu do wydawnictwa czy nawet o publikacji.
Wybrałam taki, a nie inny gatunek, ponieważ od zawsze interesowałam się psychologią i behawioryzmem. To fascynujące, jak ludzie potrafią traktować innych. Póki pracowałam, nie rozważałam pisania powieści, ponieważ najzwyczajniej nie było na to czasu. Jednak w głowie zaczęłam snuć fabułę, która z czasem nabierała coraz wyrazistszych kształtów, i zaczęłam pisać codziennie po kilka stron, jeżdżąc do pracy. Nigdy nie miałam aspiracji, by zostać bestsellerową autorką czy królową jakiegoś gatunku. Dlatego przez jakiś czas nic nie robiłam w tym kierunku, pisząc raczej dla własnej przyjemności. Kiedy skończyłam pierwszą książkę, od razu zaczęłam pisać kolejną, bo stało się to uzależniające. Wtedy też dostrzegłam możliwości, jakie daje self-publishing na Amazonie i zdecydowałam się na to po namowie najbliższych przyjaciół.
Choć był to dla mnie odważny krok, to nie miałam w związku z tym żadnych nadziei ani oczekiwań. Jednak kiedy sprzedałam kilka pierwszych egzemplarzy, weszłam w buty marketingowca i własnym wysiłkiem i nakładem pracy udało mi się osiągnąć sukces. Pracowałam codziennie przez czternaście godzin, siedem dni w tygodniu. Przez trzy miesiące nie zajmowałam się niczym poza marketingiem. I udało się! Obecnie traktuję marketing i wszelkie zajęcia administracyjne jako moją etatową pracę, a pisanie jako czystą przyjemność i pasję.
„Podejdź bliżej” to dobrze skonstruowany thriller, który czyta się bardzo szybko. Jak wygląda planowanie powieści? Masz wszystko spisane w punktach czy pomysły przychodzą w trakcie pisania?
Próbuję się trzymać jakiegoś schematu, ponieważ potrzebuję dyscypliny. Jednak nigdy nie wyślę do wydawcy książki, z której sama nie jestem zadowolona. Zawsze zaczynam od pomysłu, który uważam za intrygujący, ale potem zaczynają dziać się bardzo dziwne rzeczy! Im lepiej znam swoje postaci, im bardziej potrafię się z nimi identyfikować, tym bardziej moje początkowe założenia upadają. Sama łapię się na tym, że w trakcie pisania mówię na głos „N”ie, ona by tego przecież nigdy nie zrobiła”. I to jest moment, w którym poszczególne wątki nabierają własnego tempa. Jeszcze chyba nigdy mi się nie zdarzyło, by zakończenie było dokładnie takie, jak sobie zaplanowałam na początku. Tak więc jest to suma pewnych założeń z dużą dawką improwizacji.
Obecnie możemy mówić o wysypie thrillerów o znikających kobietach, jednak ty w „Podejdź bliżej” grasz z oczekiwaniami czytelników i w momencie, kiedy im się wydaje, że wiedzą, co się wydarzy, sprawiasz, że dzieje się coś zgoła odwrotnego. Jak to robisz? Skąd wiesz, kiedy jest odpowiedni moment, żeby zaskoczyć czytelnika?
Życie samo w sobie rzadko jest przewidywalne, a ja pisząc książkę, zawsze mam z tyłu głowy to, czym mógłby się kierować mój bohater. Wiemy skądinąd, że ludzie nie zawsze podążają ścieżką logiki. W momencie, w którym trzeba podjąć decyzję, kieruję się przede wszystkim tym, żeby książka zachowała swój rytm. Nie da się cały czas prowadzić szaleńczej akcji czy utrzymywać permanentnej atmosfery napięcia – muszą być zachowane odpowiednie proporcje, emocjami trzeba umiejętnie żonglować i dawkować je w przemyślany sposób. Dlatego staram się tak poprowadzić akcję książki, żeby czytelnik poniekąd tkwił w zawieszeniu pomiędzy dwiema emocjami, których się od moich książek spodziewa – relaksem i napięciem.
Tom Douglas wyróżnia się na tle innych literackich detektywów. Nie zmaga się z problemem alkoholowym, nie ma mrocznej przeszłości. Na kim wzorowałaś tę postać?
Potrzebowałam bohatera policjanta, bo już w pierwszym rozdziale mojej pierwszej książki („Only the Innocent” – przyp. red., polska premiera 13 lutego) ktoś umiera. Nigdy nie myślałam, że on stanie się głównym bohaterem czy kluczową postacią całej serii. Miał do odegrania ważną rolę i chciałam wykreować go tak, żeby musiał mierzyć się z własnymi problemami, nie związanymi ze sprawami zawodowymi. I zaczął mnie intrygować. Jednak nie chciałam, żeby był – tak jak mówisz – kolejnym szablonowym detektywem, który ma problemy z alkoholem czy musi walczyć z demonami przeszłości, bo jeżeli czytasz dużo kryminałów, to w co drugim trafiasz na taką postać.
To normalny facet, który ma normalne problemy w życiu i w pracy. Jednak jest w nim coś, co go wyróżnia – jest moralny. W „Only the Innocent” ma olbrzymi dylemat i trudno mu się zmierzyć z decyzją, jaką musi podjąć, aby być w zgodzie ze swoim kodeksem moralnym. Od tego momentu zaczyna się kształtować jego charakter. Douglas nie miał żadnego konkretnego pierwowzoru. Bardziej starałam się stworzyć go w oparciu o prawdziwie ludzki charakter.
Jak pisanie książek odmieniło twoje życie?
Kiedy zaczęłam pisać, przechodziłam na emeryturę i ugrzęzłam w formalnościach związanych ze sprzedażą firmy. Byłam wtedy bardzo zajęta, ponieważ wynajmowaliśmy naszą włoską posiadłość na różnego typu imprezy okolicznościowe. Jednak wciąż miałam dużo sił i ochoty do pisania, więc jak tylko „Only the Innocent” zaczęła się dobrze sprzedawać, przestaliśmy wynajmować dom i mogłam się w pełni poświęcić pisaniu. To była ogromna różnica w stylu życia i wspaniałe uczucie. Następną ogromną zmianą w moim życiu było podjęcie decyzji o zakupie domuna wyspie Alderney i przeprowadzka tam na większą część roku. Nie ma nic piękniejszego od tego, że mogę pisać, będąc otoczona z trzech stron morzem. Choć na wyspie jest zaledwie 2000 mieszkańców, uwielbiam spotykać się z ludźmi i rozmawiać o książkach. To wspaniałe uczucie, kiedy słyszę, że to, co napisałam, podoba się innym.
Jest jakiś autor, dzięki któremu zaczęłaś pisać? Gdybyś miała wybrać jedną ulubioną książkę, to która by to była?
„Rebeka” Daphne du Maurier. To książka, która wywarła na mnie ogromne wrażenie przed kilkoma laty i właściwie popchnęła mnie w stronę pisarstwa. Jest przepięknie napisana, ale najbardziej zachwyca mnie fakt, że jest o mordercy, któremu zbrodnie uchodzą płazem. W większości kryminałów morderca zostaje złapany, a ta książka jest świetnym dowodem na to, że można przełamywać utarte schematy. Ponadto uwielbiam wszystko, co wyjdzie spod pióra Harlana Cobena, Lisy Jewell, Sharon Bolton czy Clare Mackintosh. Wielkie wrażenie wywarła na mnie debiutancka książka Cary Hunter – „Kto porwał Daisy Mason?”, a w drodze do Polski skończyłam czytać „To Catch a Killer” Emmy Cavanagh i także jestem nią zachwycona.
Czytelnicy mogą znaleźć na twojej stronie internetowej spis utworów muzycznych oraz dań, które pojawiają się na kartach twoich powieści. Sama wpadłaś na ten pomysł czy wymaga tego specyfika promocji na rynku wydawniczym, bliższa interakcja z czytelnikami?
Zawsze podobał mi się pomysł, by w moich książkach zamieszczać muzykę, która jest mi bliska, dlatego pomyślałam, że zebranie jej w jednym miejscu to będzie miły gest dla moich czytelników. Ponadto lubię angażować wszystkie zmysły do spotkania z literaturą. A smak jest dla mnie szczególny, więc gdzie jak nie w książkach dać upust swoim preferencjom! Uwielbiam eksperymentować w kuchni i najczęściej tworzę dania według własnych przepisów. Jeżeli coś mi wyjdzie, to uważam, że warto się tym podzielić z moimi czytelnikami.
A co z bardziej tradycyjnymi formami interakcji z czytelnikami? Lubisz spotkania autorskie, wywiady i festiwale? Dopada cię jeszcze trema?
KOCHAM spotkania z moimi czytelnikami, ale także rozmowy z nimi za pomocą mediów społecznościowych – w końcu, gdzie bym teraz była, gdyby nie oni? Jestem szczęśliwa, kiedy jestem zapraszana na różnego rodzaju wydarzenia literackie czy festiwale, i nie mam blokad przed przemówieniami, jednak zdecydowanie wolę udzielać wywiadów. Gorzej, jeżeli z góry mam określone ramy czasowe. Kiedy mam na przykład rozplanować wywiad na 40 minut, to trochę mnie to zniechęca, bo lubię, kiedy rozmowa zbacza nieco z torów i można poruszyć tematy niekoniecznie związane z książkami.
Jak długo trwają twoje przygotowania do nowej książki? Jestem przekonany, że sporo czasu zajmuje research, ale oczywiście zakładam również, że jesteś świetnym obserwatorem ludzi i świata.
Trudno dokładnie określić czy wskazać dzień, w którym pomysł na książkę narodził się w mojej głowie. Oczywiście tych pomysłów mam mnóstwo i niektóre z nich wypadają od razu, inne potrzebują trochę czasu, aby się „uleżeć”. Często potem, w trakcie pisania wszystko się zmienia, ale najważniejsza jest pierwsza przesłanka. Początkowy research robię, skupiając się na głównym wątku. Jeżeli na przykład intryga jest oparta na tym, w jaki sposób ktoś umiera, to od tego zaczynam. Dopiero potem konstruuję bohaterów. Muszę wiedzieć dokładnie, jak wyglądają, w co sami chętnie by się ubrali, co wybraliby z karty menu w restauracji czy jakiej muzyki lubią słuchać najbardziej. Im lepiej ich znam, tym lepszy będzie ich portret.
Masz pierwszego czytelnika/czytelników, którym rozsyłasz tekst, zanim trafi na biurko wydawcy?
W tym względzie najbardziej ufam mojej agentce, bo wiem, że będzie ze mną brutalnie szczera. Poza nią książkę czytają mój mąż i siostry, którzy też znajdą jakieś rzeczy do poprawki, ale daleko im do krytyki mojej agentki. Dlatego jak tylko mam jakiś pomysł, nawet pierwszy akapit, to się z nią dzielę i razem długo rozmawiamy, jak przejść od pomysłu do ostatecznej wersji całej historii.
Z jaką myślą chciałabyś zostawić czytelników, którzy przewrócą ostatnią stronę Podejdź bliżej?
Chcę, aby się zastanowili, co sami by zrobili. Ludzie pytają mnie „Co ona zrobiła?”, ale moim pragnieniem jest, by sami spróbowali odpowiedzieć na takie pytanie. Chcę ich zostawić z refleksją na temat tego, co sami zrobiliby inaczej. Innym razem słyszę od czytelników „Ale nikt by tego nie zrobił” w odniesieniu do historii z moich książek. Odpowiadam, że chcę w takim razie wiedzieć, kim jest ten „nikt”, ponieważ ludzie skłonni są robić najdziwniejsze rzeczy, podejmować najgorsze decyzje i wplątywać się w skomplikowane sytuacje życiowe. Dlatego uważam, że myśląc o ludziach, musimy nauczyć się spodziewać niespodziewanego.
Wywiad z Rachel Abbot przeprowadził Patryk Mierzwa.
Na zdjęciu wyróżniającym znajduje się fragment fotografii Rachel Abbott, której autorem jest Bartosz Pussak.