Nieuchwytny Zodiak, nigdy nie odnaleziony morderca Czarnej Dalii, pełna tajemnic śmierć trojga mężczyzn na zboczu Lodowego Szczytu i sprawa „wampira” z Zagłębia. Świat od zawsze pełen był zagadkowych śmierci, owianych tajemnicą zbrodni czy niewyjaśnionych wydarzeń. Nad takimi sprawami od lat pracują śledczy i eksperci. Starają się znaleźć odpowiedzi na dręczące ich pytania oraz oddać sprawiedliwość i spokój ofiarom, a także ich bliskim. Jedną z takich nierozwiązanych spraw, która fascynuje, intryguje i przeraża od lat jest tragedia na Przełęczy Diatłowa.
Co stało się na Przełęczy Diatłowa?
W styczniu 1959 roku grupa osób powiązanych z Politechniką Uralską wyruszyła na wyprawę. Jej celem było zdobycie góry Otorten w północnej części Uralu. Eskapada zakończyła się tragicznie dla wszystkich jej uczestników, z wyjątkiem jednego, który ze względów zdrowotnych musiał wrócić przedwcześnie z wyprawy. Jak się okazało, uratowało mu to życie.
W nocy z 1 na 2 lutego uczestnicy ekspedycji z niewiadomych przyczyn rozcięli od środka swój namiot. Wybiegli w ciemną, mroźną noc w niekompletnym odzieniu. Żadne z nich nie przeżyło. Większość zmarła z powodu hipotermii, ciała niektórych nosiły liczne urazy, złamania, odmrożenia, widoczne krwotoki i sińce. Śledztwo w tej sprawie było prowadzone chaotycznie i w sposób pozostawiający wiele do życzenia. Oficjalna wersja głosiła, że przyczyną śmierci turystów było „działanie nieznanej siły”. Lata później prokurator, który prowadził śledztwo opublikował artykuł, gdzie przepraszał rodziny ofiar. Poinformował także, że informacje jakie zostały im przekazane nie były zgodne z prawdą.
Sprawa „diatłowców” w literaturze i popkulturze
Szerokie zainteresowanie tragedią, jaka wydarzyła się na Przełęczy Diatłowa sprawiło, że ten temat jest do dzisiaj często poruszamy w literaturze i popkulturze. Do wydarzeń, jakie rozegrały się w północnej części Uralu, odnoszą się między innymi: film „Tragedia na Przełęczy Diatłowa”, albumy metalowych zespołów Sorni Nai, Ellorsith czy Sludge Factory. Również producenci gier nie pozostali obojętni na historię grupy. W 2015 roku polskie studio IMGN wyprodukowało grę „Kholat” będącą połączeniem horroru i przygotówki.
O tragedii pisał dziennikarz ze Swierdłowska, Jurij Jarowoj, który zebrał liczne dokumenty i zdjęcia powiązane ze sprawą. Aleksiej Rakitin połączył z kolei historię „diatłowców” z operacjami szpiegów w czasie Zimnej Wojny. Ten temat podejmowali również Jewgienij Bujanow, Borys Słobcow, Donnie Eichar czy Oleg Archipow.
Tragedia na Przełęczy Diatłowa
W tym roku na polskim rynku wydawniczym ukazały się dwa tytuły, które mierzą się z tym tematem. Pierwszym z nich jest „Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga” Anny Matwiejewy. To połączenie literatury pięknej z prawdziwymi informacjami na temat śmierci „diatłowców” i wydarzeń z 1959 roku. Drugi to reportaż „Tragedia na Przełęczy Diatłowa” Alice Lugen, dziennikarki śledczej. Premiera książki była zapowiadana na 15 kwietnia. Ze względu na pandemię i kwarantannę tego dnia ukazała się tylko wersja elektroniczna tytułu. Papierowa wersja książki ma swoją premierę dzisiaj, 6 maja. Dzieło Lugen to kompletny, rzetelny i niezwykle wnikliwy reportaż. Autorka opisuje oraz poddaje analizie tragedię, jaka wydarzyła się w 1959 roku na wschodnim stoku góry Chołatczachl.
Historia turystów służy autorce jako punkt wyjścia do poruszenia takich tematów, jak biurokratyczny chaos panujący w ZSSR, napięcia zimnowojenne, polityczne rozgrywki i niespodziewanie zakończone śledztwo. To wszystko sprawiło, że wydarzenia, jakie rozegrały się na Przełęczy Diatłowa do dzisiaj nie zostały w pełni wyjaśnione, a wokół tragedii narosło mnóstwo spiskowych teorii.
Reportaż Alice Lugen
Alice Lungen na kartach książki przybliża postacie uczestników wyprawy, pokazuje jakie relacje ich łączyły. Opisuje ich rodziny, pasje i charaktery. Dzięki temu czytelnik ma możliwość poznania „diatłowców” – jest to ogromny plus książki Lungen. Dodatkowo, dzięki tak szczegółowemu i rzetelnemu podejściu do tematu, odbiorca ma szansę poznać szereg ważny informacji, często pomijanych przy opisywaniu tej tragedii. Chodzi przede wszystkim o pracę dwójki uczestników wyprawy w Majaku, jednym z największych zakładów atomowych. Autorka oddaje sprawiedliwość nie tylko „diatłowcom”, ale także prokuratorom pracujących nad śledztwem w 1959 roku. Mężczyźni chcieli rozwiązać zagadkę śmierci dziewięciorga turystów, jednak władze i biurokracja ZSSR uniemożliwiła im wykonywanie pracy.
W „Tragedii na Przełęczy Diatłowa” znalazły się liczne opisy absurdów i niedociągnięć jakie na każdym kroku pojawiały się podczas pracy nad sprawą – przerażających i śmiesznych jednocześnie. Akta sprawy zostały utajnione, ale do części z nich, mimo odtajnienia, wciąż nie można dotrzeć. Jedne zostały zalane kawą, inne z niewiadomych przyczyn zaginęły, do części nie mają dostępu zagraniczni dziennikarze. Jeszcze inne nie mają sygnatury. Żeby uzyskać do nich dostęp, trzeba złożyć specjalny wniosek. Alice Lugen zwraca również uwagę na siłę propagandy i strachu przed władzą.
Reportaż Lugen nie bez powodów opisywany jest jako biurokratyczny thriller. Lektura książki wprowadza w stan napięcia, przez co nie sposób się od niej oderwać. Zaciekawi zarówno tych, którzy o tragedii na Przełęczy Diatłowa nigdy wcześniej nie słyszeli, jak i tych, co wiedzą o niej całkiem sporo.
Wznowione śledztwo
1 lutego zeszłego roku prokuratura wznowiła śledztwo w sprawie śmierci „diatłowców”. Jego celem ma być pozostawienie wyłącznie jednej z kilkudziesięciu istniejących teorii dotyczących śmierci turystów. Jednak czy wznowione śledztwo przyniesie odpowiedzi na pytania o tragedię dziewięciorga turystów?