„Schronisko, które przestało istnieć” to debiutancka powieść młodego autora, Sławka Gortycha, pasjonata górski wędrówek, który od kilku lat zbiera historie dotyczące Karkonoszy na blogu zagubionywkarkonoszach.wordpress.com. Mimo młodego wieku autor posiada niesamowitą wiedzę, a do tego naprawdę lekkie pióro, przez co jego debiut z przyjemnością mogę ogłosić prawdopodobnie najlepszym debiutem tego roku! Ponadto potencjał, jaki autor zaprezentował w tej powieści, jest ogromny, więc bardzo prawdopodobne, że Gortych już za kilka lat będzie nazwiskiem znanym wszystkim polskim czytelnikom!
Fabuła „Schroniska, które przestało istnieć” toczy się w listopadzie 2004 roku, kiedy to stomatolog Maksymilian Rajczakowski w ramach swojego urlopu wybiera się w Karkonosze, do schroniska Nad Śnieżnymi Kotłami, które jeszcze do niedawna należało do jego wujka. Schronisko nadal jest nieczynne, jego wuj miał w planach przywrócić je do stanu używalności, niestety nie zdążył – spadł z sąsiadującego ze schroniskiem urwiska… Maks, tyle razy przez wujka zapraszany, gnany wyrzutami sumienia teraz postanawia tam pojechać i trochę odpocząć. Pomyśleć nad swoim życiem, może zastanowić się, co dalej zrobić ze schroniskiem. Jednak po przyjeździe na miejsce zaczynają dziać się dziwne rzeczy – w nocy w budynku słychać jakieś dziwne odgłosy, właściciel sąsiadującego schroniska zachowuje się dosyć dziwnie, a historyk z okolicznego miasteczka jest pewien, że jego wuj nie zginął przypadkowo… Co to wszystko znaczy? Czy śmierć wuja nie była przypadkiem? Jeśli nie, to dlaczego zginął? I co do tego wszystkiego ma historia sprzed 50 lat?!
Książkę otwiera wiersz Gerharta Hauptmanna (którego postać pojawia się w fabule) pt. „Karkonosze”, mapka przedstawiająca miejsce wydarzeń i ich spis powojennych nazw niemieckich i polskich odpowiedników. Fabuła rozpisana została na dziewięć tytułowanych rozdziałów, które podzielone są na krótkie podrozdziały oznaczone datą wydarzeń i miejscem. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, przede wszystkim z perspektywy Maksa, jednak nie tylko – rozdziały dotyczące czasów współczesnych przeplatają się z czasami z końca II wojny światowej, jak i z lat 60tych XX wieku – tutaj oczywiście narrator obserwuje innych bohaterów. Styl powieści jest zaskakująco dojrzały. Jak na debiut, a jeszcze mocniej, jak na młody wiek autora. Są ładnie budowane zdania, odpowiednia ilość dialogów do opisów otoczenia i zachwycających widoków. Książkę czyta się naprawdę płynnie, przyjemnie, nie ma żadnym wpadek czy nieprzyjemnych zakłóceń rytmu. Naprawdę, gdybym nie wiedziała przed lekturą z całą pewnością, że jest to debiut, to nigdy w życiu bym w to nie uwierzyła 😊
Poza dojrzałym stylem, a raczej przede wszystkim, największym plusem tej powieści jest niesamowicie sprawne połączenie historii prawdziwej, faktów historycznych z zajmującą kryminalną fabułą. Autor posiada ogromną wiedzę o tych rejonach i sprytnie ją wykorzystuje, wplatając ją przede wszystkim w wydarzenia fabularne dotyczące się w przeszłości. Zresztą, o czym wcześniej nie wspomniałam, książkę zamyka posłowie, w którym autor wyjaśnia, co z przedstawionych w książce historii jest prawdą, a co nie. Zdziwicie się jak dużo jest tu prawdziwej historii! Dzięki temu czytelnik może poznać przeszłość terenów karkonoskich, które w czasie i po wojnie były naprawdę mocno skomplikowane, a życie tam wiązało się z wieloma trudnościami, których inne rejony nie doświadczyły. Poza tematem trudów życia związanych z zamieszaniem wojennym, sporo miejsca poświęcone jest też na samą historię schronisk górskich, tych które nadal są czynne, i tych, które już dawno nie istnieją. Są postacie historyczne, a nawet pewna zagadka, której sygnały czytelnik dostaje już w pierwszym rozdziale utworu. Poza tym, ze spraw bardziej aktualnych, rewelacyjnie opisane są szlaki, ścieżki górskie – czytelnik ma wrażenie, że może z tą książką wędrować po górach i traktować ją jako swojego osobistego przewodnika. Sama już podczas lektury czułam ogromną chęć spakowania plecaka i ruszenia śladem tej historii! A przyznam, że ja raczej nie jestem z tych mocno aktywnych 😉
Poza faktami z historii, w książce znalazło się też miejsce na wierzenia z tamtych rejonów – chodzi tu przede wszystkim o Ducha Gór, zwanego Liczyrzepą, o którym legendy, zmiana wizerunku na przestrzeni lat są z gracją wplecione z fabułę. Kogo miałby obchodzić staruch z laską? Gortych tak opisuje tę historię, że zacznie obchodzić wszystkich!
Ze względu na blog, który (chwilowo w teorii) ma też opowiadać o jedzeniu, nie mogę i tego wątku pominąć, bo i on w książce został świetnie oddany. Nie zajmuje dużo miejsca, ale co nasz główny bohater odwiedza jakieś schronisko, to zawsze coś je – i zawsze są to specjały, którymi można się w tych miejscach delektować naprawdę. Przyznam, że nieraz ślinka mi ciekła… 😉
A gdzie ten kryminał? No jest, oczywiście, że tak! Nie jest to może motyw mocno dominujący, bo przecież jest tyle tematów pobocznych, ale rewelacyjnie spaja całą historię w jedno. To taki kręgosłup powieści – nie jest mocno widoczny gołym okiem, ale bez niego nic by tutaj nie działało. Wątek kryminalny poprowadzony jest sprawnie, jest też malutki wątek romansowy, ale naprawdę minimalny, więc nawet nie będę się go czepiać 😉 Postacie współcześnie występujące są dobrze zarysowane, choć też na razie raczej ich charaktery i historie z przeszłości są tu lekko nakreślone – na pewno będą to wątki rozwijane w dalszych tomach serii.
Przyznam, że to jedna z tych książek, nad którymi mogłabym się jeszcze długo zachwycać, wypisywać Wam bez końca jej zalety i przekonywać, że jest to tytuł, od którego nie da się oderwać. Myślę jednak, że na tym te omówienie skończymy – chcę zostawić Wam te smaczki do samodzielnego odkrycia. Naprawdę rzadko spotyka się takie kryminały, które nie tylko ciekawią intrygą kryminalną, ale niosą ze sobą tak wiele wiedzy o tym, co faktycznie się kiedyś działo. I z których bija taka miłość do miejsca opisywanego, że czytelnik prędzej czy później na pewno tam pojedzie, by przekonać czy w świecie realnym i jemu udzieli się ten zachwyt. Ciężko uwierzyć, że jest to debiut, a tym bardziej, że debiut tak młodego autora! Wróżę mu wielką karierę pisarską, na miarę pewnego polskiego pisarza, który takie książki zaczął pisać już na emeryturze 😊
Moja ocena: 8,5/10
Za możliwość publikacji recenzji dziękujemy blogowi: Kryminał na talerzu
Autorka recenzji: Martyna Chmiel
Tytuł: Schronisko, które przestało istnieć
Autorka książki: Sławek Gortych
Premiera: 27 lipca 2022
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie