W Stacji: Literatura kwietniowego numeru Miesięcznika ZNAK znajdziecie opowiadanie Pauliny Jóźwik o tytule „Morze okazało się katastrofą”. Poniżej prezentujemy krótki wywiad z autorką.
W jaki sposób pracujesz?
Przede wszystkim próbuję ujarzmić twórczy chaos. Przygotowuję się do pisania, spisując pomysły w zeszytach, gromadząc artefakty związane z moimi bohaterami (głównie są to zdjęcia rzeczy, które mi się z nimi kojarzą), czytając czy oglądając filmy na temat, jaki mnie aktualnie interesuje. Robię masę notatek – zapisuję je ręcznie i w telefonie. W przypadku powieści na pewnym etapie pisania tworzę plik w Excelu z tekstem rozłożonym na czynniki pierwsze, co brzmi o wiele bardziej porządnie, niż wygląda w rzeczywistości. Dużo marudzę, zanim siądę do pisania, ale ostatecznie pisanie sprawia mi frajdę. Piszę wolno, jak na dzisiejsze standardy rynku wydawniczego, bo głównie robię to w weekendy.
Co najchętniej ostatnio czytasz?
W ostatnich latach zachłannie nadrabiam historie pisane przez kobiety i o kobietach, głównie o artystkach. Od pandemii coraz częściej sięgam po „książki pocieszki” – tak je nazywam w swoim prywatnym słowniku. Szukam tytułów, które nienachalnie niosą jakiegoś rodzaju pocieszenie, ciepło i prawdę o życiu. Czasem są to książki typu Pawilon małych ssaków Patryka Pufelskiego, czasem książki zupełnie niepopularne jak Lektor z pociągu 6:27, a czasem literatura dla dzieci lub młodzieżowa, np. ostatnio trafiłam na pięknie ilustrowany zbiór surrealistycznych bajek Poławiacz cieni Erny Rosenstein. Jedna z nich opowiada o małżeństwie ślimaka i krowy – to szalenie podnosząca na duchu opowieść.
Czego nie wiedziałaś o sobie 10 lat temu?
Jest taki wspaniały dialog między dwoma przyjaciółmi w filmie Duchy Inisherin. Jeden z bohaterów o imieniu Colm mówi: „Powiem ci, co przetrwa. Muzyka przetrwa, obrazy przetrwają i poezja”. Na co odpowiada mu jego przyjaciel Pádraic: „Bycie miłym też”. Dziesięć lat temu na pewno nie wiedziałam o sobie, że bliżej mi w tej kwestii do tego drugiego.
Gdybym nie była tym, kim jestem, byłabym?
Nie jestem pewna, czy chciałabym być kimś innym, ale gdy przeczytałam to pytanie, przyszło mi do głowy, że mogłabym być: ptakiem, mieszkanką Doliny Muminków, kwiaciarką, hodowczynią owiec lub malarką (mam nadzieję, że część tych funkcji jeszcze zrealizuję).
Jacy są Twoi bohaterowie życia codziennego?
Są całkiem zwyczajnymi ludźmi, których mijam na ulicy, gdyż dla mnie przetrwanie w rzeczywistości, która nas otacza, to duży wyczyn. Są to też ludzie, którzy mimo wszystko potrafią skoncentrować się na cieszeniu się z drobnych rzeczy i zarażaniu tym innych – uważam, że to ogromna sztuka.
Którego autora / autorkę chciałabyś przywrócić do życia, aby opisał współczesność?
Mirona Białoszewskiego i Annę Świrszczyńską – tylko żeby koniecznie napisali coś w duecie.
Paulina Jóźwik
Autorka opowiadań oraz powieści Strupki, która znalazła się na długiej liście książek zakwalifikowanych do Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus 2020. W 2021 r. została laureatką programu rezydencji w Broumovie przyznawanego przez Wrocławski Dom Literatury. W tzw. wolnym czasie wykleja kolaże albo pisze jakąś powieść
„Próbuję ujarzmić twórczy chaos. Dużo marudzę, zanim siądę do pisania, ale ostatecznie pisanie sprawia mi frajdę” – mówi Paulina Jóźwik.
Oto fragment opowiadania:
Ojciec przez kilka miesięcy planował naszą przeprowadzkę. Opowiadał o nowym życiu w nowym miejscu, jednak jego opowieści o morzu okazały się kłamstwem. Myślałam że ja, Inez Pozłotko, jestem za duża, by wierzyć w bajki. Ale odkąd powiedział mi, że morze będzie czymś, co mi się nawet nie śniło, zaczęłam śnić właśnie o tym wszystkim, czym powinno być mieszkanie nad morzem. O pływaniu, plaży, piasku, wodzie po horyzont. Tymczasem ojciec jak to ojciec – zrobił mnie w bambuko, a przecież moja świętej pamięci ōma przestrzegała, że on żyje tylko po to, by cyganić.