fbpx

„Chąśba” – recenzja książki Katarzyny Puzyńskiej [Kryminał na talerzu]

w dziale Akcja Czytaj PL/Recenzje by

Katarzyna Puzyńska, znana autorka kryminalnego cyklu o Lipowie oraz serii non-fiction „Policjanci”, teraz sięgnęła po gatunek dla niej całkiem nowy. Nowy pod względem pisarskim, jednak to właśnie od niego zaczęła się jej przygoda z czytaniem, którą teraz cały czas chętnie kontynuuje. Jak sama przyznaje w przedmowie tej książki, od dzieciństwa marzyła o tym, by napisać książkę w tym gatunku. I w końcu po jest, jej siedemnasta książka to właśnie ta wymarzona fantastyka. I to widać – na stronach powieści czuć, że pisanie tej historii dało autorce naprawdę dużą frajdę, czuć tę przyjemność, jaką z tej pracy czerpała.

Sama po ten tytuł sięgnęłam tylko ze względu na nazwisko autorki i moją miłość do Lipowa, aktualnie raczej fantastyki nie czytam, znam tylko kilka tych podstawowych powieści jak np. Władca Pierścieni. Więc już na wstępie muszę uprzedzić, że niestety żadnych nawiązań do innych dzieł z tego gatunku nie byłam w stanie wyłapać, choć autorka sama przyznała, że sporo takich elementów w tym tekście zawarła. Na pewno fani gatunku to docenią.

Historia toczy się w Królestwie, które zamieszkują ludzie i istoty magiczne, a nad nimi czuwają słowiańscy bogowie. I tak pewnego wieczoru nieopodal grodziska, Bolemira, właścicielka gospody, wyrusza do okolicznej wioski w celu uzupełnienia zapasów. Jej młodziutki mąż, Strzebor, jest zdziwiony wyprawą o tak późnej porze, szczególnie iż odjeżdżając żona dała mu klucze do całej gospody, czego nigdy wcześniej nie robiła. Zdradziła też mu pewną zagadkę od razu z jej rozwiązaniem i przykazała, by chłopak nie szukał drzwi, które otwiera najnowszy z kluczy. Ciekawość Strzebora jest jednak większa i tak udając, że nie szuka, odnajduje magiczne drzwi do tajemnego pokoju… A tam ciało swojej żony. Chłopak zaraz staje się podejrzanym, więc nie pozostaje mu nic innego jak ucieczka…

W tym samym czasie w grodzisku dochodzi do równie niepokojących zdarzeń – już za kilka dni mieszkańcy mają świętować nadejście wiosny, która jednak jakoś nadchodzić nie chce. W grodzisku cały czas panuje zima, a Marzanna, boginka zimy i zmarłych, cały czas ukrywa się w okolicznych lasach. Gdyby tego było mało, ktoś ukradł tarczę Jarowita, boga wiosny, który ma się zjawić na świętowanie, a jak tylko odkryje, że jego tarcza zaginęła, na pewno bardzo się na ludzi zdenerwuje. Tak więc kat Zamir zostaje wysłany na misję, by tę tarczę odnaleźć… Wkrótce na swojej drodze napotyka Strzebora i towarzyszącą mu dziewczynę. Czeka ich daleka podróż przez Królestwo pełne groźnych boginek, strzyg, utopców i stolemów. Jak zakończy się ich wędrówka? Co czeka na końcu tej drogi?

Na początku chcę wspomnieć o samym wydaniu książki. W jej środku na wewnętrznej stronie okładki mamy mapę, która trochę kojarzy mi się z tą z Władcy Pierścieni. Każda część książki opatrzona jest rysunkiem, a i w środku wszystkie odnośniki są ładnie zaznaczone. Już więc samo wydanie jest bardzo przyjemne, staranne, widać, że przyłożono się do tego, by książka dobrze wyglądała.

Cała historia podzielona jest na gawędy, które rozpisane są na sześć części, oraz na anegdoty. I tak w trakcie czytania gawęd nagle dostajemy tak zwany drogowskaz, czyli punkt w książce odnoszący nas do znajdujących się na jej końcu anegdot. Te są uzupełnieniem głównej historii, nie są koniecznie do tego, by zrozumieć całą opowieść, a jedynie rozwinięciem wątków, które w książce się pojawiają. To bardzo ciekawa budowa, przez którą czytelnik jest jakby bardziej zaangażowany w całą historię.

Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, naprzemiennie obserwuje bohaterów w drodze i w grodzisku.

Książka mocno oparta jest na mitologii słowiańskiej, czy jak to określa Piotr W. Cholewa na okładce powieści ‘fantasy w stylu starosłowiańskim’. Występuje tu cały szereg magicznych postaci z tym powiązanych, nie tylko bogowie, odpowiedzialni choćby za pory roku czy strzegący lasów, ale i te mroczniejsze, o słabszej mocy magicznej stwory jak właśnie strzygi czy rusałki. W tekst wplecionych jest też wiele wierzeń i historii z nimi związanych, jak np. opowieści o południcach. Są też stolemy, olbrzymy, które powstają z głazów, które mocno przywodziły mi na myśl trole z Władcy Pierścieni, te jednak są dużo inteligentniejsze. Ilość postaci znanych ze starych wierzeń, ich zakresy mocy i działania, są tu szeroko opisane, co jest całkiem imponujące – autorka musi mieć ogromną wiedzę na ten temat. Ciekawie przenika się tu świat boski ze światem ludzki, wszyscy żyją tu obok siebie, akceptując inność pozostałych.

Fajnym akcentem starosłowiańskim są też imiona postaci – nie znajdziemy tu normalnych, współczesnych imion, a tylko te dawne jak Rosława, Ciechomir czy Dobrowoja.

Na pewno warto też wspomnieć o samym miejscu akcji. Już samo Królestwo i grodzisko bez nazwy mocno intrygują. Wartość posiadania imienia jest w książce mocno podkreślana. Poza tym historia toczy się nad jeziorem Bachotek, w czasach, gdy Pokrzydowo jeszcze nie istniało, o czym gdzieś tam przy okazji wspomniane jest w książce. Tak więc tereny te są znane fanom Lipowa, za to teraz przedstawione są tu całkiem inaczej, co nadaje temu miejscu wielowymiarowości.

Bohaterowie książki są od siebie naprawdę różni – Strzebor to młody chłopak, nieśmiały, ale i ciekawski, który cały czas podkreśla, że nie jest fanem przygód. Jest Zamir, stary kat z drewnianą nogą, dla którego liczą się tylko pieniądze. Jest też boginka, która wydaje się całkiem ludzka, a i matka Strzebora, która jest tu niesamowitym obrazem siły miłości matczynej. Oczywiście jest tu też trochę i złych charakterów, jak to w każdej baśni bywa.

W powieściach fantasy wydaje mi się, że zawsze jest jakiś temat, który odnosi się do naszej codzienności. Tu może niespecjalnie jest to widoczne, choć oczywiście trochę uniwersalnych tematów jest, jak właśnie wspomniana siła matczynej miłości czy tolerancja wobec inności innych, a także upływ czasu i powtarzalność historii.

Na koniec oczywiście nie można nie wspomnieć o tytule książki. Autorka znana jest z tego, że lubuje się w tytułach, słowach, których teraz się już raczej nie spotyka. Chąśba to jedno z nich, a znaczy po prostu kłamstwo.

Podsumowując, „Chąśba” to taka bajka dla dorosłych pełna magicznych stworzeń, które w jakiś sposób oddziałują na życie ludzi. To historia drogi, ciekawie zbudowana, wzbudzająca zaangażowanie czytelnika. Nie jest to może powieść, która zostanie ze mną na dłużej, ale na pewno nie mogę jej odmówić tego, że spędziłam z nią miło czas, a świadomość, że przyniosła ona autorce tyle frajdy, tylko sprawiła, że i dla mnie historia była przyjemniejsza.

Za możliwość publikacji recenzji dziękujemy blogowi: Kryminał na talerzu

Autorka recenzji: Martyna Chmiel

Tytuł: Chąśba

Autorka książki: Katarzyna Puzyńska

Premiera: 9 listopada 2021

Wydawnictwo: Wydawnictwo Prószyński i S-ka

wróć na górę