Lajla opowiada Hiszpanię, jak żadna inna książka. Hiszpanię, którą pokochałam. Bo łączy w sobie światy. Niby odległe, a jednak tak bliskie sobie.
Wieki temu i przez wieki na południu kraju istniała kraina Al Andalus. Założona przez Arabów. Obejmowała sobą różne narody. Żydzi, muzułmanie i chrześcijanie współtworzyli tę wielokulturową mieszankę. I nawet jeśli pewne elementy są idealizowane, to pewnym jest, że średniowieczna Kordoba, a za nią Sewilla i Granada były niezwykłymi miastami.
Żydzi, muzułmanie i chrześcijanie współtworzyli tę wielokulturową mozaikę.
Rozwój ogarnął wtedy chyba wszystkie dziedziny życia. Astronomia, biblioteki, szkoły, łaźnie, systemy nawadniania pól, nowe uprawy, rzemiosło….wszystko kwitło. Do czasu.
Książka nie opowiada jednak tylko przeszłości. Przeszłość jest tu ważna, bo kieruje do zdarzeń bliższych, aż po te obecne. Przeszłość tłumaczy teraźniejszość. Stara się ją zrozumieć. Doprecyzować. Skupić się na tym, jak dzisiejsza Hiszpania, a przede wszystkim Andaluzja traktuje swoją historię i dziedzictwo, które ją stworzyło.
“(…) mentalna granica nie przebiega wcale na linii islam-chrześcijaństwo-judaizm. Raczej gdzieś w poprzek, pomiędzy tymi, którzy wierzą w rozum, i tymi, którzy woleliby zamknąć go w klatce”
Dla mnie książka jest po prostu piękna. I mądra. Andaluzję znam. Pokochałam ją (tak, to właściwe słowo) od pierwszego momentu. Podróżując po niej wielokrotnie, chłonęłam jej historię i zabytki. Andaluzja jest piękna. Czasami mam wrażenie, że to wręcz niemożliwe, by tej urody może być aż tak dużo w jednym miejscu. Ale Andaluzja to również ludzie, którzy ją tworzą. I którzy dużo mi dali, kiedy tam przez chwilę mieszkałam. Andaluzja to też współczesna trudna i wciąż aktualna historia. Cieśnina Gibraltarska skrywa w swoich głębinach ludzkie tragedie.
Aleksandra Lipczak w swojej drugiej książce (pierwsza „Ludzie z placu słońca” również dotyczyła Hiszpanii) opowiada Andaluzję z czułością i wielką wnikliwością. Rozumie ją. Szanuje. Czasami współczuje. Czasami uśmiecha się do niej. Nigdy nie jest wobec niej i jej historii obojętna.
Gdybym miała wybrać ulubione fragmenty byłoby trudno. Ale spróbuję. Rozdział o Sewilli i stylu mudéjar, który wychodząc od niego opowiada o wielopłaszczyznowych zależnościach w dziejach tego kraju. Rozdział o Granadzie i święcie La Toma. Nie znałam go. Nie wiedziałam, jak mocnym nośnikiem niezgody może być. I wreszcie rozdział o Tarifie i historii dziejącej się teraz i tu. Na naszych oczach. Jacy są wobec niej Hiszpanie?
Ach! I zapomniałabym o najważniejszym. Trubadurzy – wielcy piewcy miłości. A gdzie kobiety? Gdzie poetki? Otóż w Andaluzji. Wtedy, w dawnych muzułmańskich czasach. O kiyan – bo tak nazywały się dworskie niewolnice, które śpiewały i tworzyły poezję nie ma prawie nic. A były! I odegrały ważną rolę. Tu o nich przeczytacie.
Dziękuję za tę książkę za to, że otworzyła mi oczy na tak wiele spraw. Dzięki niej Andaluzja stała mi się jeszcze bliższa.
Za możliwość publikacji recenzji dziękujemy blogowi: Hiszpańskie smaki
Autorka recenzji: MONIKA BIEŃ-KÖNIGSMAN
Tytuł: Lajla znaczy noc
Autor: Aleksandra Lipczak
Premiera: 26 sierpnia 2020
Wydawnictwo: Wydawnictwo Karakter