Nie ma. Nie ma. Nie ma. Tego, tamtego, tej, ich, czegoś. Każdy z nas zmaga się z jakimś brakiem, jakimś niedoborem w codziennym życiu. Najważniejsze jednak jest, żeby umieć te braki przekuć w “jest”, zdaje się mówić Mariusz Szczygieł w swojej nowej książce.
W mleczarni można by sprzedawać i w nocy.
Rozpocząć samodzielne życie to więcej, niż się urodzić.
Negację można rozumieć
także jako nieumiejętność postrzegania.
Zresztą daję ogłoszenie o sprzedaży domu,
w którym już nie chcę mieszkać.*
Choć po Mariuszu Szczygle większość spodziewa się reportaży z krwi i kości (a najlepiej jeszcze, żeby były o Czechach), to autor “Nie ma” już od jakiegoś czasu flirtuje z innymi formami literackimi. Można to było zaobserwować w kontrowersyjnym, według wielu, Projekcie: Prawda”. Teraz poszedł jeszcze dalej. Reportaży takich, jakie znamy chociażby z Dużego Formatu, czy nawet innych publikacji wydawnictwa Dowody na Istnienie, jest stosunkowo mało.
Odważne jest już samo założenie, by motywem przewodnim książki uczynić “nie ma”. No bo jak pisać o czymś, skoro tego nie ma? Okazuje się, że jak ktoś ma talent Szczygła, to idzie to zaskakująco sprawnie. Dużo w tych tekstach zadumy, dużo refleksji. Szczygieł nie tylko opowiada o “nie ma” – prowokuje przy okazji każdego z nas do zastanowienia się nad własnymi stratami, ich rolą w naszym życiu. Każe się też zastanowić nad znaczeniem własnych wspomnień i istotą pamięci jako takiej – trochę to przypomina rozważania nad pamięcią z “Ucha Igielnego” Wiesława Myśliwskiego:
Jeśli większość naszych wspomnień jest zmyślona, to jak długo rzeczywiście pamiętamy, a kiedy zaczynamy zmyślać? I które wspomnienia są prawdziwe?
Wspomnienia są bowiem kluczem, wytrychem do świata “nie ma”. Dzięki nim okazuje się, że to, czego teoretycznie nie ma, praktycznie wciąż jest. Nie ma już ludzi, po których można kupić pamiątki w budapesztańskim sklepiku, ale są teraz gdzie indziej. Chociażby w mieszkaniach innych ludzi za pośrednictwem przedmiotów, które osierocili, a które zachowują pamięć o nich.
Gdy zacznie się w ten sposób analizować “Nie ma”, szybko się okazuje, że pamięć i wspomnienia to podstawa do zrozumienia książki. Najważniejsze, że każdy z nas, przywołując z pamięci własne wspomnienia, może dany tekst odczytywać zupełnie inaczej, widząc inne konteksty. Gdyby ktoś kiedyś próbował przyłożyć do nowej książki Szczygła miarę typu “co artysta miał na myśli”, na pewno nie dałoby się tego wepchnąć w jakiś jeden klucz i sposób rozumienia. Nie ułatwiają tego też wspomniane gry formą i ciekawe eksperymenty, jak choćby w “Rzece”. Więcej tekstu tam nie ma, niż jest. Mamy zdanie, długą lukę, kolejne zdanie i tak dalej. Wydawać się to może cokolwiek niedorzeczne, ale ma mnóstwo sensu. Po pierwsze, Szczygieł ucieka w ten sposób od sztampowego opisywania ogranego tematu, dając mu szansę na przykucie uwagi czytelnika niebanalną formą. Daje też czytelnikowi szerokie pole do popisu interpretacyjnego. To, co kryje się w lukach, każdy z nas może sobie dopisać, dopowiedzieć. Główna historia może zyskać zupełnie nowy wymiar, a wszystko zależy od naszej wyobraźni i doświadczeń.
Jest “nie ma” wspomnieniowe, ale są też jego inne rodzaje i inne formy przekucia tego w “jest”.. W tekście “Rzeka” prawie nie ma tekstu, jest za to mnóstwo luk, a mimo to tekst “działa”. Jeden z bohaterów w pewnym momencie stracił swój cały kontakt ze światem, stracił mamę, ale zyskał też nowy początek. Kolejny nie ma penisa, ale ma poczucie bycia wystarczającym.
Żaden Anglik na świecie nie otworzy więcej ust, kiedy mu na stwierdzenie “Ładna pogoda”, odpowie się: “Owszem, ładna”.
Są w książce też teksty nieco bardziej typowe, jak np. głośny reportaż “Śliczny i posłuszny”, który Szczygieł opublikował kilka lat temu w Gazecie Wyborczej. Opowiadał o pewnej nauczycielce, wówczas dość wysoko postawionej, mającej na swoim koncie zakatowanie dziecka. Reportaż był głośny i wstrząsający, ale sensacyjne było dopiero to, co wydarzyło się niedługo później. Choć autor zmienił swoim bohaterom imiona i w możliwie najlepszy sposób zakamuflował prawdziwe dane, tuż po premierze tekstu ktoś dokopał się w internecie do prawdziwych danych tych osób i rozpętała się potężna afera. Szczygieł przyznaje po latach, że to dowód na jego pewnego rodzaju naiwność i niewiarę w potęgę internetu – w nim nic nie ginie. Dlatego też “Śliczny i posłuszny” znalazł się w “Nie ma” wraz z ciągiem dalszym.
Przyznać też trzeba, że “ciągi dalsze” zastosowane nie tylko przy “Ślicznym i posłusznym”, ale i kilku innych tekstach, to bardzo dobry pomysł. Kilka tekstów w książce nawiązuje do siebie, uzupełniają się i rozwijają opowiedzianą dopiero co historię. Dopowiedzenia, nawet jeśli są z zupełnie innej bajki niż główny tekst, bardzo zgrabnie rysują szerszy kontekst.
Ja natomiast zarysowałem Wam tylko szkielety kilku historii i rozwiązań, jakie stosuje w “Nie ma” Mariusz Szczygieł. Jeśli chcecie więcej i chcecie się na przykład dowiedzieć, kim była księgowa zapisująca swoje życie w tabelce, albo przeczytać historię pewnych bliźniaczek, spokrewnionych z innymi słynnymi bliźniakami, sięgnijcie po “Nie ma”. To coś więcej niż zbiór reportaży. To poruszające teksty o życiu, które na pewno zostawią w Was swój ślad. A przy tym źródło kapitalnych cytatów, których skromny wycinek mogliście zobaczyć w tekście.
DO SŁUCHANIA:
Jason Becker – Triumphant Hearts
Życie ma to do siebie, że lubi podsuwać ciekawe rozwiązania wtedy, gdy akurat tego potrzebujemy. Gdy odkładałem na półkę “Nie ma” po skończonej lekturze, oprócz pytania, jak o niej napisać, zastanawiałem się od razu, jakiej muzyki użyć do wpisu. Wiedziałem jedno – to musi być coś specjalnego i równie znaczącego jak sama książka.
I oto trafiłem na informację, że 7 grudnia 2018 ukazała się nowa płyta Jasona Beckera. Człowieka, który udowadnia, że niemożliwe nie istnieje. Gdy na początku lat 90. zachorował na stwardnienie boczne zanikowe, był wschodzącą gwiazdą gitary, wielkim talentem. Choroba szybko odebrała mu władzę w rękach, niedługo później Jason był już całkowicie sparaliżowany. Lekarze nie dawali mu więcej niż kilkanaście miesięcy życia. A jednak, dzięki troskliwej i pomysłowej opiece rodziny Jason wciąż żyje i ma się dobrze. Komunikuje się ze światem za pomocą gałek ocznych i specjalnego alfabetu opracowanego przez jego ojca. W ten sam sposób… komponuje i tworzy muzykę za pomocą komputera.
Wydany właśnie album “Triumphant Hearts” to już siódmy studyjny album w jego solowym dorobku. Wyjątkowy nie tylko ze względu na okoliczności, w jakich powstał, ale również ze względu na skład, w jakim został nagrany. Becker zaprosił do współpracy swoich przyjaciół gitarzystów, m.in. Marty’ego Friedmana, Steve’a Vaia, Steve’a Morse’a, Joe Satrianiego czy Joe Bonamassę. Na płycie można nawet usłyszeć partie gitarowe samego Jasona – wygrzebane z domowego archiwum, nagrane zanim choroba odebrała mu sprawność.
“Triumphant Hearts” w głównej mierze jest rozbudowaną, na poły symfoniczną suitą o silnym zabarwieniu autobiograficznym. I to jest jeden z jej głównych atutów, bo wydając tę płytę, Becker po raz kolejny pokazuje, że ograniczenia naszego ciała nie muszą oznaczać, że jesteśmy odcięci od świata. I podobnie jak bohaterowie Szczygła, on też podpina się doskonale pod schemat “nie ma=jest”. Bo choć teoretycznie stracił wszystko i nie ma nic, to zyskał coś dużo cenniejszego – przekonanie, że może wszystko.
Obejrzyjcie teledysk do jednego z utworów z nowej płyty (Jason również w nim występuje):
Jeśli będziecie mieli taką okazję, gorąco polecam też film dokumentalny o Jasonie. W Polsce swego czasu emitowała go TVP Kultura, poniżej trailer:
*wiersz Violi Fischerovej, zamieszczony w książce “Sprzedam dom, w którym nie chcę mieszkać” Bohumila Hrabala. Viola Fischerova jest jedną z bohaterek “Nie ma”.
Za możliwość publikacji recenzji dziękujemy blogowi przymuzyceoksiazkach.com.pl
Autor recenzji: Paweł Cybulski
Tytuł: Nie ma
Autor: Mariusz Szczygieł
Premiera: 2 listopada 2018
Wydawnictwo: Dowody na Istnienie