Jedną z głównych bohaterek najnowszego numeru miesięcznika „Znak” jest Olga Hund, laureatka nagrody Conrada za książkę „Psy ras drobnych”. W numerze przeczytacie jej opowiadanie „Wszystkie miejsca przy stolikach są zajęte”. U nas przeczytacie krótki wywiad z pisarką oraz unikalny fragment opowiadania z 776 numeru miesięcznika „Znak”.
Czego Pani szuka w literaturze?
Olga Hund: W literaturze, w muzyce i sztukach wizualnych szukam przede wszystkim emocji. Słucham stu podobnych do siebie emocrustpankowych zespołów, które jednak budzą we mnie zdrowy gniew i wyzwalają energię. W galeriach podoba mi się, jak coś jest duże i się błyszczy. W książkach lubię przede wszystkim język, który potrafi mnie rozbawić lub zdenerwować. Lubię też postaci przegrywów, dzielne dziewczyny bohaterki i złośliwe lub smutne zwierzęta. Jeśli ich w książkach nie znajduję – to sama wymyślam.
W jaki sposób Pani pracuje?
Podsłuchuję. To taka forma rozmów z ludźmi dostępna dla wstydliwych i neurotycznych. Nie jestem reporterką. Ciężko mi się rozmawia z obcymi, z ludźmi spoza mojej bańki. Ale każdy i każda zawsze powie coś, co mnie zachwyci, zainspiruje, kopnie w zad do pisania. Nie chodzi mi o to, że czekam na filozoficzną perłę, bo jestem taka super – tylko że nie umiem się dłużej skupić na rozmowie z kimś, z kim nie mam emocjonalnej więzi. W podsłuchiwaniu łapię moment zachwytu i inspiracji bez potrzeby potakiwania i pokazywania zainteresowania całą cudzą historią. Potem to spisuję i domyślam historie.
Co najchętniej Pani czyta?
Czytam naprawdę wszystko. Lubię kryminały, lubię realistyczne i pozytywistyczne powieści, lubię gazety z mniejszych miast, strasznie lubię różne współczesne powieści, lubię poradniki, lubię grupy na Facebooku typu: Pudle Polska albo Ziołolecznictwo i Medycyna Naturalna Poznaj Zdrowie. Poznaj Zdrowie! – już sama ta nazwa brzmi ciekawie! Lubię, jak się ludzie kłócą w internecie, lubię zapomniane fora, bardzo lubię poezję, książki dla dzieci i książki o zwierzętach.
Kim dzisiaj jest zdaniem Pani pisarz / pisarka?
Pisarz jak pisarz. Pisarka jak pisarka. Chyba jakimś rodzajem artysty i artystki. Tak lubię o sobie myśleć, kiedy się nie wstydzę.
Fragment opowiadania „Wszystkie miejsca przy stolikach są zajęte”:
„Czy to Wars? Czy to Wars? Czy naprawdę tu jestem? Przy stolikach siedzą rodziny bennetońskie, one z pewnością mają miejscówki w klasie S naszego pociągu. Klasa S, mówili mi, to nie mercedes, ale dlaczego siedzą tu, zamiast tam? Dlaczego zabierają nam miejsca, nam, którzy nie mają nic poza swoim połatanym tobołkiem? Ale oni wybrali się na obiad tu i chuj, siedzą. Część z nich kłóci się szeptem nad talerzami przedrożonego, po łebkach rozmrożonego jedzenia. Międzynarodowo. Kłócą się: Azjaci (bardzo cichutko), rude Angielki, wysocy Holendrzy, nagie Indianki z kośćmi w nosach i Eskimoski w foczych futrach. Zresztą, gdzie tam kłócą, oni się co najwyżej spierają, najwyżej przekomarzają. Gdzie tu kłótnie o wojny, o ziemie graniczne, o religię, o różne interesy narodowe, o okrągły stół? W tym raju obywateli świata, gdzie starcia kultur prowadzą do porozumienia i wzajemnej nauki, a nie rozbiorów rdzenia nazwisk i krwi pokoleń, nie ma miejsca na łamanie ducha i kończyn”.