W październiku ukazał się drugi tom cyklu „Uśmiech losu”, którego autorką jest Agnieszka Krawczyk. Premiera nowej książki to dobra okazja żeby porozmawiać z pisarką o jej twórczości, planach na przyszłość oraz zbliżających się świętach. Z Agnieszką Krawczyk rozmawiała Justyna Chaber z bloga Ona Czyta.
Justyna Chaber: Twoja najnowsza książka „Dobre uczynki” to kontynuacja serii Uśmiech losu i choć akcja powieści nie rozgrywa się w okolicach świąt to mam wrażenie, że to właśnie w tym okresie najwięcej mówimy do pomocy, bezinteresowności i szlachetnych uczynkach.
Agnieszka Krawczyk: To prawda, jakoś tak się utarło, że przed świętami bardziej otwieramy się na innych: są różne akcje charytatywne, zbiórki dla potrzebujących, jednym z naszych wigilijnych zwyczajów jest pozostawienie wolnego miejsca przy stole dla zbłąkanego wędrowca. Myślę, że to dobry moment, żeby pomyśleć o pomocy w ogóle, nie tylko od święta. Bo każdy z nas może zrobić jakąś maleńką dobrą rzecz – zainteresować się swoim samotnym sąsiadem, pomóc jakiemuś bezdomnemu zwierzęciu, choćby wesprzeć kogoś miłym słowem. Wielkie sprawy zaczynają się od niewielkich czynów, a dobro rodzi dobro.
JCh: Takie zrywy są dobre? Przekonywać ludzi, zachęcać, co zrobić, by te uczynki nie były tylko od święta?
AK: Oczywiście, ja bardzo w to wierze i zauważam wokół siebie pozytywne zmiany, tylko trzeba być cierpliwym i mieć oczy szeroko otwarte. Taki eksperyment – nasze emocje, sposób w jaki odnosimy się do siebie naprawdę mają znaczenie: gdy jesteśmy nerwowi, opryskliwi, niechętni, to się udziela innym ludziom. Uśmiech, miłe słowo potrafią wiele zdziałać w trudnych sytuacjach. Wiem, że to się może wydawać idealistyczne, bo czasami człowiek ma bardzo ciężki dzień i niełatwo mu się uśmiechać do kogoś drugiego, kto jest naburmuszony i emanuje złą energią. Ale może warto spróbować? A nuż ta osoba się przełamie i odpowie nam pozytywnym sygnałem. Ja naprawdę wierzę w to, że uśmiech zmienia świat.
JCh: Wierzysz, że ludzie są z natury dobrzy?
AK: Tak. Jestem przekonana, że są dobrzy, tylko że trudne życie sprawia iż stają się oschli i zgorzkniali, nie umieją się cieszyć światem. Każdy ma swoją osobistą historię i niesie jakiś bagaż doświadczeń, często przykrych. Dlatego tym większym szacunkiem darzę osoby, które mimo życiowych przeszkód i przeciwnych wiatrów zachowują tą wewnętrzną pogodę ducha.
JCh: A Twoi bohaterowie, czy łatwo im przychodzi czynienie dobra? Zawsze kierują się sercem?
AK: Nie przychodzi im łatwo. Wielu wcale tego nie umie, inni się dopiero uczą. Ale próbują i to jest ważne. Bo liczy się wspó
lnota – przyjaźń, miłość, stosunki dobrosąsiedzkie. Moi bohaterowie przekonują się, że człowiek nigdy nie jest sam, gdy może liczyć na innych, gdy pomoc przychodzi z najmniej spodziewanej strony. No i że warto kierować się sercem, a nie tylko rozumem.
JCh: Może przypomnijmy czytelnikom, o czym jest twoja najnowsza seria Uśmiech losu?
AK: To opowieść o losach mieszkańców kamienicy na krakowskich Dębnikach – starej dzielnicy w zakolu Wisły, położonej naprzeciwko Wawelu. Dom zasiedlają różni ludzie, z różnymi historiami i problemami, którzy – co tu ukrywać – nie bardzo się lubią. Niespodziewanie tajemniczy właściciel kamienicy stawia przed nimi trudne zadanie. Aby je wykonać muszą do pewnego stopnia zjednoczyć swoje siły, wznieść się ponad uprzedzenia i osobiste niechęci i siłą rzeczy – zmienić się. Czy im się to uda? Czy w ogóle coś takiego jest możliwe? Zawsze pasjonowały mnie takie mikrokosmosy – domy, kamienice, osiedla, gdzie można spotkać najróżniejszych ludzi, często zupełnie do siebie nie pasujących charterami i temperamentami. Los sprawia, że mieszkają w jednym domu, czasem na jednym piętrze. Czy nawiążą ze sobą kontakt, czy będą się ignorować? A może jakoś pozytywnie na nich wpłynie ta pozorna nieprzystawalność?
JCh: Trzeci tom będzie ostatnim?
AK: Tak, planuję, że będzie ostatni, ale bardzo mi się już rozrósł, więc czytelnicy mogą liczyć na obszerną lekturę,
JCh: Od początku listopada mówimy o świętach, czytamy powieści które mają oddać ducha grudniowych nocy, sklepy zasypują nas promocjami. Masz dla nas jakąś radę, jak nie zatracić się w komercyjności nadchodzącego czasu? Jak zwolnić, kiedy czasy świat przyspiesza?
AK: W tym roku nie mam czasu na zaglądanie do sklepów, bo jak wiesz – kończę ostatni tom serii „Uśmiech losu” i jestem wyłącznie tym pochłonięta. Ponieważ nie ma śniegu, na moim podwórku rośnie trawa, nie czuję w ogóle, że jest zima, grudzień i zbliżają się święta. Telewizji prawie nie oglądam, więc nie widuję za bardzo świątecznych reklam. Myślę, że właśnie sklepy i TV z reklamami z bombkami, choinką i wigilijnym stołem od połowy listopada trochę są „odpowiedzialne” za to, że powszednieje nam ten magiczny świąteczny czas. Co mogę radzić – kochani Państwo po prostu starajmy się do tego podchodzić z humorem: jeśli w sklepie zaatakuje nas Mikołaj w listopadzie, no cóż, widać musi ☺
JCh: Co najbardziej lubisz w tym okresie? Jak Agnieszka Krawczyk czaruje grudniową codzienność?
AK: Mandarynki jem w ogromnych ilościach. Od dziecka kojarzą mi się ze świętami, podobnie jak zapach goździków i pierniczków. Lubię bardzo strojenie choinki i świąteczne ozdoby. Ze wzruszeniem stwierdziłam, że mój syn, w końcu nastolatek, też to lubi, ostatnio wpadliśmy na szybko do drogerii i zatrzymał się przy półce z ozdobami. Bardzo mnie to ucieszyło, szczerze mówiąc, bo ja też kocham te wszystkie reniferki z pluszu, kubeczki i świąteczne dzwonki.
JCh: Czy w dobie ogólnego stwierdzenia, że Polacy nie czytają, książka jest dobrym pomysłem na prezent?
AK: Moim zdaniem najlepszym. Sama dostałam kilka i uważam je za doskonały prezent. Jak ludzie mają czytać, skoro nie będą dostawać książek?