Przyjęło się myśleć o Warszawie jako o polskim symbolu wielkomiejskości. Z racji pełnienia funkcji stolicy jest areną najważniejszych politycznych decyzji. Z kolei jej wielkość i zaludnienie czynią ją najważniejszym ośrodkiem handlu i biznesu. Warszawa jest metropolią o światowym znaczeniu, a życie tam jest dynamiczne i obfitujące w wydarzenia.
To oblicze, po części prawdziwe, nie jest jedyną rzeczywistością naszej stolicy. Poniżej przedstawiam listę pięciu książek, w których Warszawa została ujęta z zupełnie innej perspektywy.
Reportaż brudu i nędzy: miejska odyseja Wokulskiego
Literackie wzmianki o Warszawie sięgają XII-wiecznych kronik Galla Anonima. W ciągu następnych stuleci ośrodki miejskie traktowane były jedynie jako tło ważnych wydarzeń historycznych, jak hołd cara Wasyla IV Szujskiego przed Zygmuntem III Wazą, insurekcja kościuszkowska czy bitwy powstania listopadowego. Do momentu ukazania się Lalki Bolesława Prusa nikt nie przedstawił Warszawy z tak osobistej perspektywy, jak gdyby była równorzędnym bohaterem powieści.
Większa część akcji Lalki dzieje się w mieście, jako głównej przestrzeni nowożytnej cywilizacji. Bardzo realistyczny opis Warszawy jest celowym zabiegiem mającym na celu stworzenie topograficznie szczegółowej mapy miasta, co wcześniej nie miało miejsca w literaturze popularnej. Prus kreśli obraz Warszawy podzielonej na kilka obszarów zgodnie ze statusem majątkowym i pozycją społeczną zamieszkujących tam ludzi. Począwszy od arystokracji osiadłej w Łazienkach i Ogrodzie Saskim, po przegląd biedoty i nędzy panującej na Powiślu.
Piękno arystokratycznych salonów, na których bywała inteligencja i najbogatsi mieszczanie, Prus zestawia z obrazami brutalnej rzeczywistości, pełnej brudu, nędzy, a przede wszystkim beznadziei. Spacer Wokulskiego uliczkami Powiśla jest pretekstem do rozmyślań autora nad ciągłością historyczną Warszawy, ujęcia jej rozwoju jako procesu dziejowego. Bohater mija opuszczone od lat budynki, niszczejące parkany i puste place będące składowiskiem śmieci zwożonych z całego miasta. Wraz z czytelnikiem ogląda nadające się do wyburzenia rudery, nie tyle zamieszkałe, co przejęte przez najuboższych: bezrobotnych, drobnych rzemieślników łatających stare łachmany, brudne kobiety i wygłodzone dzieci.
Obrazy nędzy w Lalce Bolesława Prusa odczarowują Warszawę znaną dotychczas z perspektywy bohaterów majętnych i z rodowodami. Samą powieść czynią swego rodzaju dokumentem literackim – pomnikiem wzniesionym XIX-wiecznej Warszawie, miastu kontrastów.
1937. Polsko-żydowskie piekło Warszawy
Już w „Generale Barczu” Juliusz Kaden-Bandrowski przyrównał radość z odzyskania niepodległości do „radości z odzyskanego śmietnika”. Trudno się nie zgodzić z tym kontrowersyjnym, ale prawdziwym stwierdzeniem. Polityczne zawirowania, narodowościowe zgrzyty, napięcia i frustracje społeczne, religijne oraz obyczajowe. To wszystko jest raptem pigułką multikulturowych i multietnicznych lat trzydziestych XX wieku w Polsce, a szczególnie w stolicy.
Warszawa, rok 1937. Miasto targane wewnętrznymi konfliktami dwóch wzajemnie się przenikających i równie niechętnych sobie światów – polskiego i żydowskiego. Pierwszy jest zachodnioeuropejski, zamożny, a po jasnych i szerokich ulicach Śródmieścia mkną ekskluzywne samochody. Mieszkańcy tej rzeczywistości mówią w języku polskim, są zazwyczaj wyznania katolickiego, a ich życie koncentruje się wokół polityki i biznesu. Drugi świat, gorszej kategorii, skupiony w okolicach Nalewek, jest biedny, brudny i żydowski. Na ledwo brukowanych ulicach można usłyszeć wiele języków, przede wszystkim jidysz. Tam każdy dzień jest walką o przetrwanie pośród gangsterskich porachunków i ścierających się radykalnych frakcji.
Obydwie rzeczywistości łączy jeden mianownik. Nieważne czy w atłasowych rękawiczkach, czy z kastetem na palcach – cała Warszawa pogrążona jest w przemocy. Tak wygląda świat przedstawiony w Królu Szczepana Twardocha – imponująco szczegółowy i brutalnie prawdziwy.
Autor Morfiny portretuje stolicę odrodzonej Polski jako miejsce starć społecznych każdego rodzaju. Problemy klasy robotniczej kontrastują z pychą i chciwością oligarchów oraz przedstawicieli władzy. Polityczne siły dzielą się na dwa równie radykalne obozy: lewicę i socjalistów związanych głównie ze społecznością żydowską oraz prawicowe i nacjonalistyczne organizacje, zafascynowane skutecznością swoich „starszych kolegów” z Niemiec i Włoch. To wszystko podlane jest napięciami na tle wyznaniowym.
Twardoch umiejętnie przeplata fikcję literacką z historiami autentycznych postaci, aby odbrązowić Warszawę z czasów II Rzeczpospolitej, najchętniej kojarzoną z belle époque wielkich osiągnięć i pięknymi, modernistycznych gmachami zmitologizowanego dwudziestolecia międzywojennego.
„To książka-wódka!”
… napisał w swoim Dzienniku Witold Gombrowicz, aby później kontynuować: „Leopold Tyrmand jest najdoskonalszą kontynuacją naszej romantycznej poezji, on przejął jej pióropusz, on pisze jej ciąg dalszy, ale już na miarę nowej historii: proletariackiej (…) To polskie grzeszne cielsko, z wszystkimi jego zachciewajkami!”.
W smutnym, szarym mieście za żelazną kurtyną, w mieście ruin oraz odbudowy, powszechnej biedy i przemocy w grudniu 1955 roku ukazała się powieść Leopolda Tyrmanda, Zły. Dla mieszkańców Warszawy była ona wstrząsem kulturowym. Autor przedstawia stolicę w sposób daleki od propagandowych relacji – balansując między światłem a cieniem, autobiografizmem a fikcją. Obok zniszczeń, nieuporządkowania, pijackich zaułków i mentalności Dzikiego Zachodu Tyrmand przedstawia przestrzeń miejską jako barwną, energetyczną i pulsującą. Są bikiniarze w kolorowych skarpetkach zafascynowani zachodnią kulturą popularną, są rozemocjonowane dziewczyny oraz randki przy piwie i parówkach. Jest słynna Kameralna, w której wybrzmiewa jazz.
Tyrmand portretuje miasto z perspektywy tytułowego Złego – zniszczone bramy i pijackie zaułki, częściej chuligańska i nieprzyjemna Praga niż plac Trzech Krzyży. Tylko dzięki wielkiej miłości do Warszawy i warszawiaków autorowi udało się odzwierciedlić specyfikę opisywanych czasów i zróżnicowane relacje panujące między mieszkańcami. Bez silenia się na górnolotne opisy oraz karkołomne analizy Tyrmand odsłania urok i piękno Warszawy wysokiego i dolnego rejestru. Zarówno jej dygnitarzy czy prominentów, jak i chuliganerki oraz zmęczonych wędrówką pijaków i nieobytych prowincjuszy.
Na przekór szarzyźnie życia: stolica dancingu
Wszystko zaczęło się na Marymoncie. Młody Wiesiek wypowiedział swoje pierwsze „cieńdź many”, a to niczym zaklęcie Alohomora otworzyło przed nim drzwi do magicznego świata dancingowych nocy i szalonych lat 70. w Warszawie. Sylwia Chutnik w swojej książce Smutek cinkciarza przedstawia czytelnikowi błyszczący świat luksusu na miarę PRL-u. Stolica okresu dancingowego jest miejscem momentami schizofrenicznych kontrastów: od bezbarwnej egzystencji w kolejkach do sklepów z pustymi półkami, po kalejdoskopowo–neonowy świat dancingów, hoteli, Pewexów i Baltony.
Wiesiek jest everymanem, zarabiającym na rodzinę, która jest dla niego najważniejszą wartością. Jego codzienność składa się z dwóch etapów: bezbrzeżnie szarego funkcjonowania polegającego na bieganiu między bankami i wymienianiu walut oraz neonowego, gdy w akompaniamencie dyskotekowych kul i największych muzycznych szlagierów, penetruje warszawski półświatek w poszukiwaniu informacji, inwestycji, strat, zysków. Niekończąca się dancingowa zabawa, oczywiście suto zakrapiana, w towarzystwie gangsterów, prostytutek i przekrętów.
Uważne oko i wrażliwe ucho autorki pomagają bezbłędnie odzwierciedlić warszawskie realia tamtych czasów. Także w warstwie językowej, co zaowocowało bogatymi reportażowo-obyczajowymi opisami przybliżającymi środowiska cinkciarzy, ich mowę oraz sposób bycia, gdzie kombinatorstwo i łapówkarstwo było prestiżem.
Wspomnienia rodziców i dziadków na pewno oddają klimat tamtego okresu, jednakże Smutek cinkciarza nie jest wyłącznie melancholijną opowieścią o minionej młodości. Książka ukazała się w serii wydawniczej „Na F/Aktach”, w ramach której publikowane są książki oparte na sfabularyzowanych sprawach sądowych. Świadomość, że każdy detal opisany przez Chutnik ma odniesienie w faktach, potęguje wrażenie, które zostawia w nas jej portret Warszawy.
Tkanka miejska WWA
Współczesną Warszawę Jakub Żulczyk opisuje jak Gotham. Akcja dzieje się głównie w nocy, miasto jest mroczne, brudne i pełne złych ludzi. Z tą jednak różnicą, że mroczny rycerz Mazowsza nie jest obrońcą uciśnionych, tylko dostawcą narkotycznego znieczulenia. Obaj jednak mają swoje wierne batmobile, którymi przemierzają skąpaną w ciemnościach metropolię.
Ślepnąc od świateł pokazuje Warszawę jako wielki organizm. Poszczególne części działają w różnych prędkościach i odbierają na różnych falach, ale wszystkie tak samo potrzebują zapomnienia i znieczulenia, choćby na chwilę. Główny bohater, Jacek, kursuje między kolejnymi punktami zamówienia, spotykając się z coraz bardziej brudnymi, wulgarnymi i wypaczonymi obliczami stolicy. Trzeźwy, schludny, skupiony i wolny od wszelkich uzależnień, każdej nocy zagłębia się w świat dilerów, alkoholu, używek i prostytucji.
W ujęciu pisarza miasto wydaje się być potworem, pożerającym ludzi, ich energię, zaangażowanie oraz ambicje, i wypluwającym z siebie ludzkie wraki szukające już tylko otępienia. Niezależnie od tego, czy są to przyjezdni walczący o lepsze życie, czy autochtoni broniący swoich stref wpływów. Studenci, biznesmeni, artyści, młodzi i starzy – wobec korporacyjnej machiny wszyscy są równi. Tak samo jak wobec potrzeb chorego ciała.
Po najmroczniejszej i najdłuższej na świecie nocy i tak przyjdzie dzień, a wszyscy powrócą do swoich pędzących i narysowanych od linijki życiorysów. Będą przykładnymi mężami i ojcami, dobrymi obywatelami, produktywnymi pracownikami sfokusowanymi na rozwój i bycie najlepszą możliwą wersją siebie. Po to, aby pod osłoną nocy wyruszyć w szaleńczy taniec zapomnienia. Jak opisał ich Żulczyk ustami swojego bohatera: „Warszawa jest pustynią. Składa się z krwi i cementu. Jej mieszkańcy są mieszkańcami pustyni. Mogą umrzeć każdego dnia. Grzebią paznokciami w krwi i cemencie, aby znaleźć wodę”.
Damian Nowicki
Damian Nowicki (ur. 1990) – absolwent filozofii oraz filmoznawstwa. Publikował na łamach Gazety Wyborczej i EleWatora. Autor i wywiadowca dla Xięgarni.pl. Bliscy nazywają go 'księciem mainstreamu’, a on po prostu szuka złotego środka między kulturą wysoką, a pornografią. W wolnych chwilach podróżuje i pisze na własny rachunek.