Nie wiem jak to się stało, że nazwisko Karoliny Macios do tej pory jakoś mi umykało. Autorka na swoim koncie ma już kilka powieści, poczynając od przygód Bolka i Lolka, poprzez literaturę piękną, na literaturze faktu kończąc. Jest też bardzo dobrą polską redaktorką, współpracowała między innymi z Wojciechem Chmielarzem i Maciejem Siembiedą. Felietonistka, ghostwriterka i współautorka programów kursów kreatywnego pisania. „Czarne morze” to jej debiut w gatunku thriller psychologiczny, chociaż tak naprawdę sama nie wiem czy faktycznie wybrałabym dla książki takie określenie… Dla mnie bliżej było książce do literatury pięknej – ale o tym za chwilę.
Ten tytuł otwiera serię thrillerów psychologicznych autorki, prace nad drugim tytułem już trwają.
Joanna to dorosła, około 40letnia kobieta. Ma 5letnią córeczkę Milenę i kochającego troskliwego męża. Jest architektem wnętrz, ma piękne mieszkanie we Wrocławiu w okolicy zoo. Jej życie jednak nie zawsze układało się tak dobrze jak teraz. Od kiedy pamięta była inna niż wszyscy, jako dziecko posiadała pewien dar, a może przekleństwo, które zdefiniowało całe jej młode życie. W końcu w wieku nastoletnim ciotka, najbliższa jej osoba z rodziny, psychiatra, przepisała jej leki psychotropowe i ustabilizowała ją na tyle, by dziewczyna mogła prowadzić normalne życie. Zmienia się to teraz, kiedy wracając z Gdyni, gdzie odwiedzali jej matkę, mają wypadek samochodowy. Joanna trafia do szpitala, rzeczywistość zaczyna mieszać jej się z sennymi koszmarami, aktualność ze odległymi wspomnieniami… Jak to się stało, że wypadek spowodował aż taki daleko idące zmiany w organizmie kobiety? A może podświadomość próbuje jej coś powiedzieć? I gdzie tak naprawdę jest jej córka?!
Książka nie ma podziału na rozdziały, nie oznacza to jednak, że jest pisana jednym ciągiem. Podział na sceny, na oddzielne fragmenty jest w tekście zaznaczony. Nie stwarza to żadnym problemów z czytaniem, czyta się płynnie i spokojnie po każdej przerwie w lekturze można się odnaleźć.
Narracja prowadzona jest z punktu widzenia Joanny w trzeciej osobie czasu przeszłego. Styl pisarki jest bardzo ciekawy. Widać, że autorka szanuje słowo, dobiera każde z nich wyjątkowo trafnie. Całość brzmi naprawdę świetnie, ja delektowałam się każdym zdaniem. Dodatkowo fakt, że cała historia opiera się w większości na majakach głównej bohaterki oraz na powrocie do jej przeszłości, wydarzeń z dzieciństwa sprawia, że nie do końca jestem przekonana co do gatunku, do którego książka została przypisana. Według mnie nie ma tu typowego napięcia dla thrillerów, jest raczej właśnie takie rozmycie wspomnień i rzeczywistości, a całość pisana jest naprawdę ładnym, przemyślanym językiem, co nasuwa mi skojarzenia z literaturą piękną.
Pomysł na główną bohaterkę jest ciekawy, chociaż chyba nie do końca nowy. Nie zmienia to faktu, że całą jej historię czyta się z dużym zainteresowaniem. W końcu co może być ciekawsze niż tajniki i meandry ludzkiej psychiki? Joanna od dziecka była inna, jak wspomniałam, miała w sobie dar. W przebłyskach wspomnień obserwujemy jej dawne życie, które wręcz nasuwa czasem fantastyczne skojarzenia. Wspomnienia są dziwne, trochę niepojęte, jednak całkiem jasne.
Mniej jasne są wizje bohaterki. Coś się z nią dzieje, coś ją męczy. Trwa to już tak długo, że sama bohaterka zaczyna odczuwać coraz większy niepokój, a czytelnik razem z nią. Gdzieś dopiero tak w połowie powieści, a może nawet jeszcze dalej, zaczęłam zauważać cechy, które można by przypisać do thrillera, coś się dzieje, nie wiadomo co, co powoduje pewne niepokoje.
Oczywiście, by w ogóle można mówić o thrillerze, musi być w powieści jakaś intryga. Tutaj też mamy, choć w czasie trwania fabuły gdzieś znika pod natłokiem wspomnień i wizji. Ostatecznie jednak całość na końcu zostaje wyjaśniona, rozwiązanie jest mocno zaskakujące, a wcześniej pozostawione wskazówki są praktycznie niewidoczne. Nie sądzę by ktokolwiek z czytelników mógłby wpaść na finał zagadki. Historia sięga zdecydowanie głębiej niż można by przypuszczać, ostatecznie wszystko, co pojawiło się w książce, ma swoje uzasadnienie.
Podsumowując, „Czarne morze” to jedna z lepszych książek jakie czytałam w tym roku. Napisana pięknym, uważnym językiem, zgłębiająca meandry ludzkiej psychiki i podświadomości, niepokojąca w wizjach i niejasnościach. Zaskakująca i nieoczywista. Przez cały czas trwania lektury miałam skojarzenia raz z „Zimowlą” Dominiki Słowik, raz ze „Znakiem kukułki” Anny Bichalskiej. Lubię takie lektury, w których rzeczywistość miesza się z wytworami ludzkiej psychiki, więc i w tym przypadku jestem bardzo zadowolona. Czy to thriller czy nie, nie ma dla mnie specjalnie znaczenia, to po prostu świetna polska literatura. Czekam na więcej!
Za możliwość publikacji recenzji dziękujemy blogowi kryminalnatalerzu.pl
Autor recenzji: Kryminał na talerzu
Tytuł: Czarne morze
Autor: Karolina Macios
Premiera: 25 marca 2020
Wydawnictwo: Wielka Litera