„Dziobak literatury” – recenzja książki pod redakcją Beaty Szady [W Kulturalny Sposób]

w dziale Akcja Czytaj PL/Recenzje by

„Reporter wspomina, jak o szóstej wieczorem robiło się ciemno, a że nie było prądu, jedyną możliwą rozrywką pozostawała rozmowa. Stawiało się obok siebie bujane krzesła i snuło opowieści. (…) W tamtym czasie w wiosce rodzinnej reportera panowała susza. Salcedo Ramos spytał mężczyznę, czy przypadkiem nie spadł deszcz. Na to ten odpowiedział: >>Niee, susza jest tak wielka, że żaby zdychają, zanim jeszcze zdążą nauczyć się pływać<<. Oto pełen obrazów język chłopski, którym nasiąkł Alberto Salcedo Ramos”.Dla tego kolumbijskiego reportera pierwsze książki i gazety, jakie czytał, nie były pisane, lecz mówione. W „Dziobaku literatury…” pod redakcją Beaty Szady opowieści reporterskie snuje on i inni twórcy latynoamerykańscy. Celowo piszę „opowieści reporterskie”, a nie reportaże – tak jak nieprzypadkowo w tytule książki jest ornithorhynchus anatinus, czyli dziobak: ssak z dziobem kaczki, sierścią wydry, ogonem bobra. Bo te opowieści są często hybrydami gatunkowymi. Niezależnie od tego, jak podkreśla Leila Guerriero: „Cel jest jeden: opowiedzenie pewnej historii”.

Beata Szady teksty poszczególnych autorów dobrała tak, jakby chciała zagrać na emocjach Czytelnika jak na cymbałkach. Kiedy uderza pałeczką-opowieścią o ince coli i jej rywalizacji z coca-colą w Peru, trudno się nie śmiać. Również gdy Marco Avilés i Daniel Titinger dodają, że w okolicy rozlewni inki coli jest „most z czasów kolonialnych, który w każdej chwili może się zawalić, bo tak go podmyli sikający tu ludzie”.

Kiedy się śmieję, redaktorka „Dziobaka…” uderza w inną strunę. Objawia tekst Carlosa Martíneza o wojnie gangów pod wiele mówiącym tytułem „Spłonęliśmy w busie”. Jak to na wojnie najbardziej cierpią zwykli ludzie: „Za żółtą taśmą bezpieczeństwa, obok mikrobusu, dojrzała swojego martwego syna pooranego przez płomienie, kompletnie spalonego od pasa w górę. Ale ciało, które nosiła w brzuchu, poznałaby wszędzie, pod każdą postacią, w każdej sytuacji. I opadłszy na ziemię niczym worek pełen bólu, rozpłakała się”.

W tych tekstach przewijają się ludzie znani. Choć nawet opowieści o Gabrielu Garcíi Márquezie i Augusto Pinochecie potraktowane są w sposób pomysłowy. Zdradzę tylko, że chodzi o leczenie zębów i „malowanie” portretu właściciela na podstawie jego księgozbioru. Znacznie większy nacisk położony jest jednak na osoby wcale nie z pierwszych stron gazet. Bo w dziennikarstwie, jak twierdzi Martín Caparrós, chodzi również o to, by pojawiła się „Usleidi, która dziś się dowiedziała, że nie jest w ciąży”; „Alber, który dostał pracę w sklepiku”; „doña Paca, która po długim czasie zobaczyła znów syna”.

Tymczasem Beata Szady znów rozśmiesza – tym razem tekstem Leandro Haberkona o osobach, które mają dziwne rzadkie imiona w Urugwaju: „Manuel Mussolini García jest siedemdziesięcioletnim emerytowanym bankowcem: – Mussolini był bohaterem. Później, w tysiąc dziewięćset czterdziestym drugim roku, kiedy sprzymierzył się z tym bandytą Hitlerem, stał się człowiekiem niegodnym, ale ja już nosiłem jego imię – mówi z rezygnacją w głosie. Opowiada potem o swojej córce, która wyszła za chłopaka o nazwisku Moscovitz. – No i czy to nie paradoks? Ja, Mussolini, mam teraz wnuka Żyda”.

Śmiać się można również przy opowiadaniu Álexa Ayali Ugarte o tych, którzy w pomysłowy sposób zarabiają na śmierci Che Guevary, rewolucyjnej ikony.

Redaktorka porusza też strunę z nostalgią (opowieść o dylematach związanych z wyjazdem z Wenezueli; i o podejściu do śmierci w niektórych biednych wsiach i miasteczkach kolumbijskich Karaibów: „Wrzawa krewnych zmarłego podczas pochówku jest być może krzykiem przerażenia. Sposobem na zbiorowe stłumienie nieubłaganej ciszy śmierci”). Porusza jeszcze inne struny, a Czytelnik przekonuje się, jaką siłę miewa słowo: „Kiedy inni uważają, że obraz ma największe znaczenie, my za najcenniejsze uważamy słowo. Słowo ofiary, słowo świadka, słowo pamięci” – tak twierdzą dziennikarze salwadorskiej gazety internetowej „El Faro”.„– I nie myślałeś o zemście?… – Myślałem, tak. Pewno, że myślałem. Ale zrozumiałem, że tak nie wolno, że wówczas robi się łańcuch: ktoś kogoś zabija, więc sam zostaje zabity, wtedy inny idzie i zabija z kolei tego, kto zabił tamtego, i dlatego teraz jest z nami tak, jak jest. Trzeba zostawić wszystko w ręku prawa i w ręku Boga.– I co, działa?

Danilo patrzy na mnie w milczeniu”.

Za możliwość publikacji recenzji dziękujemy blogowi: W Kulturalny Sposób

Autor recenzji: Rafał Kowalski

Tytuł: Dziobak literatury. Reportaże latynoamerykańskie

Pod redakcją Beaty Szady

Premiera: 28 maja 2021

Wydawnictwo: Wydawnictwo Dowody na Istnienie