W „Strażniku” poznajemy nastoletniego Huberta, zwykłego nastolatka, który przyjechał na wycieczkę szkolną ze swoją klasą do Paryża. Czas wolny podczas wycieczki zamierzał spędzić ze swoim najlepszym przyjacielem Ernestem na podrywaniu dziewczyn pod Luwrem. Niespodziewanie dochodzi do eksplozji a Huber budzi się w nieznajomym miejscu, ranny i w dodatku w ogóle nie pamięta jak wrócił do Polski. Opiekujący się nim mężczyzna uświadamia mu, że od feralnej wycieczki minęło siedem lat, a w tym czasie świat jaki Huber znał przestał istnieć. Impuls elektromagnetyczny zniszczył zdobycze współczesnej cywilizacji, na świecie w wyniku wojny i epidemii zginęło miliony ludzi, a z ukrycia wyszły słowiańskie demony o których wcześniej ludzie słyszeli jedynie z ludowych podań. Hubert nie tylko staje przed zagadką własnej przeszłości, ale pragnie także odszukać swoją rodzinę. I tak po drodze spotyka córkę sołtysa niewielkiej osady, zostaje nowym mieszkańcem Święcina, a wkrótce potem strażnikiem, który strzeże bezpieczeństwa mieszkańców, i chroni ich przez atakami demonów.
Książka ta w znakomity sposób łączy klimaty post-apokaliptyczne z wierzeniami i demonologią słowiańską. Dostajemy świat bez działających komputerów, internetu, centralnego ogrzewania, kuchenek gazowych, czy bieżącej wody. Rządy i państwa upadły, a ludzie skupiają się wokół maleńkich, nieufnych społeczności, którymi rządzą miejscowi liderzy. Las zaczyna wdzierać się do wiosek i miast ,i coraz więcej osób żyje niespokojnie obawiając się zapomnianych demonicznych stworzeń. Hubert nijak nie może się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Zmienił się fizycznie, dorósł, ale mentalnie wciąż pozostał zagubionym nastolatkiem. Został rzucony na głęboką wodę do miejsca do którego nie pasował i w którym na nowo musiał się nauczyć żyć.
Fabuła powieść przebiega nieśpiesznie. Poznajemy codzienne życie Święcina i to jak ludzie sobie radzą w tych trudnych czasach. Bliżej poznajemy jego mieszkańców, czym się zajmują, jakie mają charaktery. Czytamy o tym jak przebiegał proces adaptacji Huberta, jak zarabia na zaufanie osadników, tym bardziej, że ten ukrywa swoją utratę pamięci. Jednocześnie dostajemy nagłe zwroty akcji, natężenie wydarzeń, które trzymają czytelnika w napięciu i nie pozwalają na oderwanie się od lektury.
Paulinie Hendel udało się stworzyć wiele barwnych, wyrazistych i przede wszystkim realnych bohaterów w nierealnym świecie. Jest ich tak dużo, że trudno mi było ich wszystkich zapamiętać. Bardzo polubiłam Anię, Łukasza i Kasię, a nawet Henryka. Główny bohater jest tym, który mimo narracji trzecioosobowej przeprowadza nas przez fabułę. To postać, która zaskakuje, ale miejscami też irytuje. Hubert jest tak naprawdę mentalnym nastolatkiem, uwięzionym w ciele dorosłego mężczyzny, skąd też nie wszystko w jego zachowaniu, czy wyborach może się czytelnikom spodobać. Mimo wszystko udało mi się polubić Huberta i z chęcią śledziłam jego losy. Co warte uwagi postaci w tej książce są na tyle uniwersalne, że miejscami zapominałam, że akcja książki toczy się w futurystycznej Polsce. A jednak z przyjemnością czytałam o bohaterach, którzy posiadali tak swojskie imiona jak Marian, czy Stanisław. Mamy tutaj zarówno bohaterów epizodycznych, jak i powracających a także jedną silną postać kobiecą, która jednak nie zaskarbiła mojej sympatii tak bardzo jak Hubert. Brakowało mi tylko jakiegoś ważnego antagonisty. Pojawili się, ale stosunkowo późno i nie miało to zbytniego wpływu na dalszą fabułę.
Dużym atutem jest klimat w jaki wprowadza nas autorka. Z jednej strony mamy staropolską wieś, pachnącą swojską kiełbasą, bigosem i wyprawy do lasu na jagody, które przeplatane są opisami zniszczeń, ruin, i momentami zagrożenia od którego włoski jeżą się na karku. Dużym plusem jest wykreowanie świata, w którym słowiańskie demony, znane z ludowych wierzeń, stały się tak prawdziwe. Podobała mi się ich interpretacja, jako fizycznych bytów, potworów, które przywołały mi klimat znany z serii o Nocnych Łowcach. Nie wiem na ile ich opisy były zgodne ze słowiańską demonologią, ale mi ta wersja bardzo przypadła do gustu. Aż chciałabym poznać więcej demonów w tym uniwersum, nie tylko te złe i szkodzące ludziom. To demony były tym Wielkim Złym i burzyły spokój mieszkańców i Huberta. Końcówka książki to już w ogóle petarda, która wystrzeliła mi rękach. A jako mieszkanka Wielkopolski, niedaleko Poznania, cieszyły mnie fragmenty akcji w tym zrujnowanym mieście. Wyobrażałam sobie, które lokalizacje autorka umieściła w swojej książce i jak je zmieniła. Mogłoby być nawet tego nieco więcej i nieco dokładniej.
Pomimo mojego zachwytu książka ta miejscami jest zbyt naiwna. Uważam, że siedem lat od wybuchu totalnej wojny to trochę mało czasu na odbudowywanie cywilizacji z gruzów. Trzeba by było na to więcej czasu, byłoby więcej chaosu. Wystarczy spojrzeć jak wyglądała sytuacja po II wojnie światowej, gdzie rządy państw, czy legalne, czy emigracyjne funkcjonowały. A tutaj mamy sytuację, że państw nie ma. Liczę na więcej informacji o ogólnej sytuacji politycznej w kolejnych tomach. Mam tu też na myśli wątek „zapomnianej księgi”, czy braku jakiekolwiek podstawowej wiedzy mieszkańców na temat demonów. Tym bardziej, że wiedza ludowa raczej nie umarłaby w przeciągu siedmiu lat i w niektórych rejonach jest wciąż żywa. Przyjęłam jednak, że jaki był zamysł autorki.
Bardzo polubiłam styl autorki. Pisarka sprawnie i szybko przeprowadza nas przez momenty, które nie są istotne i nie zanudza nas niepotrzebnymi dialogami czy opisami czynności. Akcja posuwa się do przodu i czytelnik ani przez chwilę się nie nudzi. Książkę czytało mi się szybko i pochłaniałam stronę za stroną.
„Strażnik” to wciągająca i trzymająca w napięciu opowieść o odnajdywaniu się w obcym świecie, odwadze i sile człowieczeństwa. Paulina Hendel zabierze nas w bardzo mroczne, niebezpieczne miejsce, bez prądu i bieżącej wody, pełne demonów, znanych z staropolskich wierzeń. W tym świecie, nikt nikomu nie ufa i każdy jest zdany tylko na siebie…
Za możliwość publikacji recenzji dziękujemy blogowi czytamytu.blogspot.com
Autor recenzji: Pola
Tytuł: Strażnik
Autor: Paulina Hendel
Premiera: 27 lutego 2019
Wydawnictwo: We need YA