Już w najbliższą sobotę świętować będziemy Dzień Ojca, więc to ostatni moment, żeby kupić prezent dla swojego taty. Jeśli lubi czytać i nie ma uprzedzeń wobec ebooków, to właśnie na ich zakup warto się zdecydować. Tym bardziej, że Woblink szykuje naprawdę dużą promocję.
Podobnie jak z okazji Dnia Matki, tak i teraz każdy z członków naszej redakcji postanowił polecić trzy tytuły, które jego zdaniem najlepiej nadają się jako prezent dla naszych rodzicieli. Ojcowie bywają różni, tak więc postanowiliśmy opierać się na naszych własnych doświadczeniach, a nie teoretyzować.
Martyna Gancarczyk poleca:
Ojcowie to pod względem kupowania prezentów bardzo trudna grupa. Zazwyczaj niczego nie chcą, nie potrzebują, z ubrań się za bardzo nie ucieszą, a ile razy można kupować na Dzień Ojca kraftowe piwa. Na szczęście z pomocą przychodzi jak zawsze niezastąpiona literatura. Oczywiście jeśli tata lubi czytać. Mój na szczęście uwielbia, co znacznie ułatwia mi życie podczas wybierania prezentów na różnorakie okazje. Najbardziej ceni wszelkiego rodzaju reportaże (głównie Wydawnictwa Czarne) i opasłe biografie. Bardzo lubi książki Cezarego Łazarewicza (każdą z nich!), a także publikacje poruszające tematykę niewyjaśnionych zbrodni. Z okazji Dnia Ojca przedstawiam trzy książkowe propozycje na prezent dla wszystkich ojców o podobnym guście czytelniczym.
„Komeda”
Pierwszą z nich jest genialna biografia polskiej legendy jazzu Krzysztofa Komedy napisana przez Magdalenę Grzebałkowską, autorkę świetnych biografii Jana Twardowskiego („Ksiądz Paradoks”) oraz Beksińskich („Beksińscy. Portret podwójny”). Wybrałam tę pozycję ze względu na zamiłowanie mojego taty do wciągających biografii, muzyki oraz czasów, w których Komeda żył i tworzył. „Komeda. Osobiste życie jazzu” to elektryzujący portret nie tylko Komedy, ale i całego pokolenia, dla którego jazz łączył się z wolnością. Krzysztof Komeda, autor znanej na całym świecie kołysanki z legendarnego filmu Romana Polańskiego „Dziecko Rosemary”, był człowiekiem owianym tajemnicą. Nie pisał listów ani dzienników. Znaczna część wiedzy na temat tej postaci pochodzi ze wspomnień jego żony – co ciekawe są one często sprzeczne ze wspomnieniami innych bliskich i znajomych jazzmana. „Komeda” jest godną polecenia i wartą przeczytania książką zarówno dla pasjonatów jazzu, jak i dla zupełnych laików.
„Laleczki skazańców. Życie z karą śmierci”
Druga propozycja, reportaż „Laleczki skazańców. Życie z karą śmierci” Lindy Polman, została wybrana ze względu na połączenie reportażu z tematyką morderstw i zbrodni. Interesujące podejście autorki do tematu sprawia, że jej książka jednocześnie fascynuje i przeraża. W „Laleczkach skazańców” przeczytamy nie tylko o skomplikowanych relacjach łączących teksańskich więźniów skazanych na karę śmierci z ich kobietami, ale także dowiemy się, jak tak naprawdę działa w USA system prawny i jakie emocje wzbudza w Stanach temat kary śmierci. Polman oddaje głos kobietom, które postanowiły związać się ze skazanymi na śmierć. Piszą do nich listy, wychodzą za nich za mąż, mimo że u ich boku marzenia o wspólnym domu nigdy się nie ziszczą. Lindy Polman pisze o więźniach i ich kobietach z wielką empatią, znakomicie kreśląc portrety ludzi naznaczonych tragedią.
„Elegia dla bidoków”
Ostatnia książka również należy do literatury faktu. To autobiograficzna, szczera historia J. D. Vance’a poświęcona dorastaniu i życiu w biednej mieścinie położonej w tzw. „pasie rdzy”. „Elegia dla bidoków” jest również ciekawą analizą kultury białych Amerykanów należących do klasy robotniczej i nazywanych „white trash”, „hillbillies” czy „rednecks”. Autor gwarantuje świeże spojrzenie na tę wyjątkową grupę – od środka. Sam urodził się i wychował właśnie wśród takich ludzi. Lektura jest interesująca i warta sprawdzenia zwłaszcza w obliczu ostatnich amerykańskich wyborów prezydenckich. W „Elegii dla bidoków” pokazano, że wykształceni Amerykanie z wielkich miast właściwie nic nie wiedzą o swoich rodakach – książka Vance’a daje możliwość spojrzenia na tę grupę w inny sposób. Dzięki temu jego głos może stać się ważnym argumentem w dyskusji o społecznym rozwarstwieniu.
Jakub Krasny poleca:
„Omerta”
Nie ma chyba na świecie ojca, który nie kochałby książek lub filmów o perypetiach rodziny Corleone. Pieniądze, piękne kobiety, drogie samochody, a wszystko w atmosferze porachunków mafijnych w walce o wpływy w Stanach Zjednoczonych drugiej połowy XX wieku. „Omerta” to ostatnia powieść Mario Puzo, autora bestsellerowego „Ojca chrzestnego” czy „Sycylijczyka”. Tym razem akcja rozgrywa się pod koniec XX wieku. W sercu Manhattanu w środku dnia zostaje popełnione morderstwo. Jego ofiarą jest Raymond April, niegdyś wysoko postawiony mafiozo, który jednak zerwał ze zorganizowaną przestępczością, starając się wieść normalne życie. Co się wydarzyło, że macki przeszłości jednak go dosięgły? Jak zwykle u Puzo historia pełna jest zagadek, dzięki czemu ma w sobie dużo z powieści kryminalnej. Do tego autor w mistrzowski, bardzo realistyczny sposób opisuje strukturę i metody działania mafii, za co wielokrotnie chwalony był nawet przez samych jej członków.
„O tyranii”
Dla wszystkich ojców, którzy interesują się polityką książka Timothy’ego Snydera to pozycja obowiązkowa. „20 lekcji z XX wieku” to bardzo krótka, ale za to treściwa przestroga przed zagrożeniami, jakie niesie ze sobą bezrefleksyjne podchodzenie do własnej historii. Na podstawie wydarzeń, które doprowadziły do przejęcia władzy w Europie przez dyktatorów, a następnie do wielkiego głodu na Ukrainie, wybuchu II wojny światowej i Holokaustu, Snyder snuje rozważania na temat analogii, jakie można zauważyć we współczesnym nam świecie. Autor wielokrotnie podkreśla, że taki dyktator jak Hitler zdobył władzę w legalnych wyborach i to, że żyjemy w krajach demokratycznych nie oznacza, że tragedia sprzed niespełna 100 lat nie może się powtórzyć. Snyder daje też kilka wskazówek, jak można dołożyć swoją cegiełkę do rozwijania idei demokratyczności i przejrzystości wyborów.
„Księżyc. Od nowiu do nowiu”
W kwietniu w Polsce ukazała się długo wyczekiwana druga książka Martína Caparrósa, autora głośnego „Głodu”. Argentyński reportażysta nie zbacza z toru i ponownie wyrusza tropem ludzi wykluczonych. Tym razem łączy pasję do pisania z misją, którą otrzymał od ONZ – Caparrós w krótkim czasie musiał odwiedzić różne części świata, gdzie ludzie dotknięci są głodem, cierpieniem i biedą, a następnie w zwięzłej formie, odsuwając własne przemyślenia na bok, spisać coś na kształt relacji. Ostatecznie z tekstów powstała krótka książka – historia o tym, jak pod jednym księżycem żyją ze sobą ludzie, którzy zależnie od miejsca, z którego pochodzą, wiodą bardzo różne życia. Pod tym samym księżycem żyją ludzie, których spotyka najgorszy los, a jednocześnie tacy, którzy wyrzucają jedzenie, marnują wodę, nie przejmują się głodem i których na wszystko stać. Dlaczego tak jest? Skąd ta niesprawiedliwość? Na te pytania odpowiedź stara się znaleźć argentyński mistrz reportażu.
Martin Caparros będzie jednym z głównych gości tegorocznej edycji Festiwalu Conrada w Krakowie, który odbędzie się w dniach 22–28 października.
Mikołaj Kołyszko poleca:
„Księga morza”
Mój ojciec zaszczepił we mnie miłość do przyrody. Nauczył mnie, jak rozpoznawać gatunki roślin i zwierząt, jak odczytywać tropy, jak podchodzić zwierzynę i czatować na nią. Nigdy nie polowaliśmy (zbyt kochamy naturę, by tak w nią ingerować) ani nie posiadaliśmy profesjonalnego sprzętu do fotografowania zwierząt. Po prostu byliśmy tak blisko przyrody, jak to tylko możliwe, dla samego mistycznego uczucia towarzyszącego jej kontemplacji.
Pierwsze książki na temat natury też otrzymałem od niego. Były to przewodniki, atlasy i ilustrowane książki popularnonaukowe.
Kiedy od momentu ukazania się „Sekretnego życia drzew” w Polsce zaczął się boom na książki przyrodnicze, nie mam większych problemów, by znaleźć ciekawą lekturę dla mojego ojca. Otrzymał już ode mnie i wyżej wspomnianą książkę, i „Duchowe życie zwierząt” Petera Wohllebena, „Życie pasterza” Jamesa Rebanksa czy „Jak zwierzę” Charlesa Fostera.
Mój ojciec dostanie ode mnie w prezencie „Księgę Morza” Mortena A. Strøksnesa. To z jednej strony książka wpisująca się w wyżej opisany nurt, z drugiej – zupełnie inna. Z prostego powodu: życie na morzu drastycznie różni się od tego na lądzie. Choć sama motywacja autora książki jest mi zupełnie obca (razem z przyjacielem polowali na rekina arktycznego), to jego wiedza o podmorskiej przyrodzie, życiu ludzi morza i badaniach oceanograficznych zrobiła na mnie duże wrażenie.
„Życie w średniowiecznym zamku”
Mój ojciec zaraził mnie też miłością do historii. Kiedy byłem mały nigdy nie tracił okazji, by pokazywać mi stare szlacheckie dworki, krzyżacki zamki, wojenne bunkry czy zarośnięte cmentarze z rozsypującymi się grobami. We wspaniały sposób potrafi opowiadać zarówno o nich, jak i o historii naszej rodziny.
Choć w przeciwieństwie do mnie nigdy nie przepadał za fantastyką, to też dał się porwać manii oglądania „Gry o tron”.
Dlatego nie miałem większych wątpliwości, czy zakupić mu polecaną przez samego Gorge’a R.R. Martina książkę „Życie w średniowiecznym zamku” autorstwa Frances i Josepha Giesów. Tych dwoje historyków w barwny sposób, ale i z naukową dokładnością opisało, jak wyglądało życie w średniowiecznej warowni i jak ona sama funkcjonowała. Każdy przebywający w jej murach miał jakąś funkcję: od władcy, przez rycerzy, straż, wartowników, do pomocnika kuchennego, a nawet psa.
„Mięsoholicy. 2,5 miliona lat mięsożerczej obsesji człowieka”
Kiedy jako nastolatek przestałem jeść mięso, moi rodzice byli zdezorientowani. Szybciej decyzję o zmianie mojego sposobu życia zaakceptował mój tata niż mama, która próbowała jeszcze zmienić moją decyzję przez tak subtelne działania jak np. chowanie mięsa w pierogach.
Uświadamiałem moich rodziców, że to, co robię ze swoim życiem, jest konsekwencją tego, jak mnie wychowali. Argument był początkowo zbywany miną sugerującą, że mi przejdzie, a zamiast tego stało się coś innego – po kilku latach moi rodzice też przestali jeść mięso. Co prawda zdarza im się jeść ryby, ale ogólnie radykalnie zmienili swoje życie, co wzbudziło moje wielkie uznanie.
O ile efekt zdrowotny tej decyzji widzą sami, to nie jestem pewien, czy są świadomi tego, że są częścią realnej, być może trwałej, a z pewnością potrzebnej zmiany, która trwa na świecie. Właśnie dlatego mój ojciec z pewnością doceniłby też książkę Wydawnictwa Czarne „Mięsoholicy. 2,5 miliona lat mięsożernej obsesji człowieka” autorstwa Mary Zaraskiej.
Wszystkim ojcom naszych czytelników, jak i czytelnikom, którzy już sami są ojcami, życzymy wszystkiego najlepszego! Oby nigdy nie zabrakło Wam dobrych lektur i wolnego czasu zarówno dla bliskich, jak i na lekturę.
Mikołaj Kołyszko
Martyna Gancarczyk
Jakub Krasny