Po co przerywać lekturę? E-book i „audiobook” w jednym

w dziale Archiwum/Czytelnik XXI wieku/Dla zabieganych/Jak czytać? by

Wyobrażacie sobie możliwość czytania książki, przełączania jej na „audiobooka”, kiedy potrzebujecie oczu do innych czynności (prowadzenie auta, zmywanie naczyń, bieganie, ćwiczenie na siłowni), a później ponowne przełączanie go na książkę otwartą w miejscu, gdzie przestaliście słuchać dźwiękowej wersji? To fajnie, ale nie wiem, po co tkwić w świecie fantazji, kiedy można korzystać z tych rozwiązań w świecie rzeczywistym. Są aplikacje, które mają właśnie takie funkcjonalności i warto z nich korzystać.

Jeśli miałbym oddawać się lekturze, tylko i wyłącznie siedząc w domu na fotelu, to gwarantuję Wam, czytałbym 1/4 tego, co obecnie. Z tego powodu od dawna preferuję e-booki. Lubię mieć przy sobie całą bibliotekę, w której szybko mogę sprawdzić potrzebne mi informacje oraz mieć możliwość wybierania książek ze swobodą, z jaką inni wybierają piosenki z playlisty.

Choć zbliżamy się powoli do końca drugiej dekady XXI wieku, zauważyłem, że niewielu z moich znajomych zdaje sobie sprawę z jeszcze jednej (moim zdaniem kluczowej) przewagi książek elektronicznych nad tradycyjnymi.

Czytacie książki w tramwaju lub autobusie? Ja tak i zakładam, że zdecydowana większość z Was też to robi. Irytujący dla mnie jednak zawsze był moment, kiedy musiałem przerwać lekturę nie wtedy, kiedy ja o tym decydowałem, ale kiedy decydował o tym czas, w którym powinienem wysiąść ze środka lokomocji. Jeśli jeszcze musiałem się przesiąść, było to podwójnie frustrujące. Przerwać na chwilę lekturę po to, by przejść do drugiego tramwaju, czytać na przystanku i denerwować się, że przegapi się swój, kiedy już nadjeżdża; nigdy nie wiesz, czy znajdziesz miejsce, na którym będziesz mógł usiąść i wrócić do książki etc.

Bezsensowna strata cennych minut, które skumulowane przekładały się na tracone godziny. Kiedy masz dużo wolnego czasu, nie jest to wielki problem, ale kiedy żyjesz szybciej i liczy się każda minuta, sytuacja wygląda zgoła inaczej.

Rozwiązaniem w takiej sytuacji mogą być audiobooki, to prawda, i często też z nich  korzystałem. Problemów z nimi jest jednak parę:

jest znacznie więcej e-booków niż audiobooków,
audiobooki ukazują się zazwyczaj znacznie później niż pozostałe formaty książek.

Dodatkowo w mojej branży przeczytanie książki często wiążę się z deadlinem. Czasem mam zaledwie parę dni na przeczytanie grubych tomiszczy i bywają to dni, które zaplanowane mam od godziny 8:00 do 20:00 (czasem 22:00) na zupełnie inne prace.

Z tego powodu wychodząc z tramwaju, idąc lub nawet biegnąc, wolałbym nie przerywać lektury jednej książki, a kiedy tylko pojawi się taka szansa, to jednak wolę czytać niż słuchać (bo to pierwsze umożliwia mi pochłanianie książki znacznie szybciej), a kiedy znowu pojawi się sytuacja, że nie mogę patrzeć na tekst, wtedy przestawić się na jego słuchanie.

I od ponad roku tak robię – najczęściej w przypadku książek, które muszę poznać szybko, a warunki nie pozwalają mi na korzystanie z aplikacji prezentujących tekst metodą RSVP (które wymagają dużego skupienia i jak najmniej bodźców rozpraszających uwagę). Aplikacji umożliwiających taką czytano-słuchaną lekturę jest kilka (tę funkcję ma nawet wbudowana aplikacja Książki Play), ale w mojej ocenie najlepszy okazał się @Voice.

W tej aplikacji czytany tekst jest podkreślany, dzięki czemu zawsze wiem, w którym miejscu lektury jestem. Syntezator (któremu mogę wybrać płeć i narodowość) brzmi bardzo dobrze. Kiedy nie chcę słuchać, tekst po prostu zatrzymuję i czytam książkę, a kiedy potrzebuję oczy do innych czynności, po prostu włączam lektora w przerwanym momencie. Co dla mnie szczególnie istotne, jego działanie nie wymaga bycia podłączonym do Internetu.

Po co przerywać czytanie takimi błahymi sprawami jak wysiadanie z autobusu, spacer, jogging, ćwiczenie na siłowni, zmywanie naczyń, odkurzanie czy prowadzenie samochodu? Szczególnie gdy żyjemy szybko i na książki, które chcemy poznać, mamy coraz mniej czasu?

Korzystanie z programu @Voice ma jeszcze jedną, bardziej kanapową zaletę, umożliwiającą szybkie czytanie bez treningu.

Pamiętacie o metodzie szybkiego czytania z wykorzystaniem e-booka i audiobooka, o której mówił Rafał Masny na blogu TO JUŻ jutro?

Otóż ta metoda lepiej sprawdza się z aplikacją @Voice niż z audiobookiem.

Większość aplikacji pozwalających regulować tempo czytania audiobooków, takich jak np. Woblink, pozwala maksymalnie na podwójne przyspieszenie, za to twórcy apki Smart Audiobook dali możliwość przyspieszenia 2,5-krotnego i to już jest naprawdę górna granica. Nawet bardzo uważny słuchacz nie będzie w stanie zrozumieć słów przyspieszonych 3-krotnie, a tym bardziej szybszych.

Powodem tego jest ludzka dykcja. Moja jest absolutnie fatalna, ale nawet profesjonalny aktor będzie mieć gorszą niż program komputerowy, który każdą głoskę „wypowie” najwyraźniej jak to tylko możliwe. Takiego sztucznego lektora można przyspieszyć 3-krotnie i wciąż rozumieć tekst bez większego problemu, a przyspieszenie tekstu 4-krotne wprawdzie czyni jego zrozumienie bardzo trudnym (i wymaga maksymalnego skupienia), ale nie niemożliwym (jak w przypadku audiobooków).

Tak wygląda i brzmi lektura aplikacji 2-krotnie przyspieszona (to tempo na audiobooku bywa już ledwo zrozumiałe).

A tak przyspieszone 3-krotnie (tempo nieosiągalne na aplikacjach do słuchania audiobooków).

Oczywiście nie można prowadzić auta i słuchać książek w takim tempie, ale do metody szybkiego czytania zaprezentowanego przez Rafała Masnego @Voice nadaje się znacznie lepiej niż jakakolwiek książka przeczytana przez aktora.

Oczywiście żaden syntezator nie będzie modulować głosu na potrzeby fabuły, żaden nie będzie wyrażać emocji – na tym polu wygrywają i wygrywać będą audiobooki. Dlatego wolę, gdy książkę przeczyta mi Krzysztof Gosztyła, a nie robot. Niemniej są książki, przy których emocje nie mają dużego znaczenia: popularnonaukowe, historyczne czy naukowe. Przy takich lekturach nie widzę sensu oczekiwania na nagranie audiobooka (które też z pewnością szybko nie nastąpi).

Jeśli tak jak ja jesteście pracoholikami i macie mało czasu na czytanie oraz chcecie wykorzystać go jak najbardziej efektywnie lub, podobnie jak ja, macie niezwykle długie listy książek, które chcecie przeczytać, to nie ma co narzekać na to, że doba ma tylko 24 godziny, tylko wykorzystać każdą z nich jak najbardziej efektywnie.

Mikołaj Kołyszko

O autorze

Brand manager Woblink.com i red. nacz. portalu CzytajPL.pl. Były red. nacz. magazynu internetowego Masz Wybór.

Z wykształcenia: magister religioznawstwa.

Z zamiłowania: dziennikarz obywatelski, pisarz.

Wyróżniony tytułem Dziennikarza Obywatelskiego 2013 Roku (kategoria „Recenzja”).

Autor książek: Groza jest święta, Tajemne Oblicze Świata, Tajemne Oblicze Świata II. Piekielny Szyfr i Wegetarianizm bez tajemnic.