„Horyzont” – recenzja książki Jakuba Małeckiego [Oczytany Facet]

w dziale Akcja Czytaj PL/Archiwum/Recenzje by

„Horyzont” jest jak pole minowe, skrywające wiele, dobrze ukrytych i śmiertelnie groźnych ładunków wybuchowych. Czytelnik może poczuć się jak saper. Musi bowiem samodzielnie odkryć te miny. A jest ich kilka rodzajów.

>>W RAMACH AKCJI CZYTAJ PL KSIĄŻKĘ „HORYZONT” JAKUBA MAŁECKIEGO MOŻECIE CZYTAĆ I SŁUCHAĆ ZA DARMO PRZEZ CAŁY LISTOPAD<<

Przede wszystkim miny sensu stricto, czyli bomby, z którymi Mariusz, bohater powieści, mierzył się podczas misji wojskowej w Afganistanie. To akurat każdy czytelnik-saper odkryje z łatwością. Drugi rodzaj to niewybuch, który od dawna tkwi we wspomnieniach bohaterów. Nie tylko Zuzy i Mańka, ale także pozostałych. Bardzo groźny, mogący rozsadzić czyjeś życie w najmniej spodziewanym momencie. Zarówno Zuza, jak i Mariusz w pojedynkę nie są w stanie sobie z nimi poradzić.

Trzeci ładunek to bomba z opóźnionym zapłonem skrywająca się w drugim człowieku. Często jest połączona z tym wspomnieniowym niewybuchem. W „Horyzoncie” taką bombą jest Miętowy, przyjaciel głównego bohatera z czasów Afganistanu, który nie radząc sobie z traumą, ucieka w świat gier video. Nie mogąc dłużej tego znieść, sięga po ostateczne, najgorsze z możliwych rozwiązanie. Jego minę udaje się zneutralizować, ale tylko czasowo. Nigdy nie wiadomo czy i kiedy zegar znów zacznie tykać. Tych min jest w powieści Jakuba Małeckiego znacznie więcej. Każdy przecież ma swoją własną, a ich odkrycie to zadanie dla kolejnych czytelników.

„Horyzont” jest utrzymany w znanej już z poprzednich książek stylistyce i jest bardzo małecki. Całą historię poznajemy z punktu widzenia dwóch osób, wspomnianych już Zuzy i Mariusza. Początkowo są sobie obcy, łączy ich tylko wspólny adres i długie wieczory, podczas których zalewają robaka, każde swojego. W końcu jednak otwierają się przed sobą. Odrębne narracje stają jednością, świetnie obrazując, jak rodzą się więzi międzyludzkie.

W powieści pojawia się też pewna nowość, coś, czego wcześniej nie było w utworach Jakuba Małeckiego. Mariusz pisze książkę, na poły baśń, w której opisuje swoje przeżycia z okresu pobytu na misji wojskowej. „Horyzont” zbliża się zatem do powieści szkatułkowej, choć jeszcze daleko jej do tego, by stać się nią naprawdę. Mariusz pisze bowiem o sobie samym, nie tworząc fikcyjnego bohatera, który pisze o sobie samym, i tak dalej i tak dalej. Wydarzenia, które tak mocno odcisnęły się na psychice Mańka i Miętowego poznajemy jednak nie jako treść tej powstającej książki, ale jako wspomnienia Mariusza. I szkoda, gdyż opowieść o Misjonarzach walczących z bezwlględnymi brodaczami, szukających ukrytych w ziemi zaklęć brzmi ciekawie.

To już norma, że powieści Małeckiego czyta się lekko i niezauważalnie wpadamy w jego historie po uszy. Tak też jest i tym razem. Autor stawia swoich bohaterów i nas także przed rozległym horyzontem. Nie wiadomo co nas za nim czeka i tylko od nas zależy, czy odważymy się zrobić krok w którąś ze stron, czy pozostaniemy w miejscu.

Za możliwość publikacji recenzji dziękujemy blogowi oczytanyfacet.pl

Autor recenzji: Jakub Sobieralski
Tytuł: Horyzont
Autor: Jakub Małecki
Premiera: 18 września 2019
Wydawnictwo: Sine Qua Non

Horyzont