Co czyta Marek Krajewski? – wywiad z autorem

w dziale Archiwum/Co warto czytać?/Sławni czytają by

Marek Krajewski jest obecnie najpopularniejszym polskim pisarzem retro kryminałów. To autor m.in. bestsellerowych powieści o Eberhardzie Mocku i Edwardzie Popielskim. Ich przekłady ukazały się w dziewiętnastu krajach. Laureat m.in. Paszportu „Polityki”, Nagrody Prezydenta Wrocławia, Nagrody Wielkiego Kalibru. Otrzymał tytuł Ambasadora Wrocławia. Z wykształcenia jest filologiem klasycznym. Przez wiele lat prowadził na Uniwersytecie Wrocławskim zajęcia, z których zrezygnował, aby poświęcić się wyłącznie pisaniu książek. 

Jesteście zainteresowani, jakie lektury ukształtowały autora tak przerażających i pasjonujących powieści? Zapraszamy do przeczytania wywiadu!


Czy jako dziecko lubił Pan czytać?

– Tak, jako dziecko uwielbiałem czytać książki. Pamiętam wrażenie, jakie wywarła na mnie powieść Conana Doyle’a „Pies Baskervillów”, którą przeczytałem w wieku 10 lat. Pamiętam tę przerażającą atmosferę, ten wstrząsający obraz psa wyjącego na moczarach i zagryzającego ludzi, oraz zaskakujący zwrot akcji, który sprawiał, że wyjaśnienie mrocznej zagadki było całkowicie naturalne.

To trochę niepokojąca lektura jak na 10-latka.

– No tak, to prawda. Choć oddawałem się lekturze także innych dzieł. Pierwsza książka, którą przeczytałem w moim życiu, była również dość makabryczna. Był to zbiór bajek rosyjskich i ukraińskich. Znajdowały się w nim opisy różnych mąk piekielnych, jakie przeżywają źli ludzie. Pamiętam, że szczególnie się bałem figury kostuchy. Ta książka wywarła na mnie wtedy duże wrażenie, choć była to przecież książka dla dzieci. Przyznaję jednak po latach, że dzisiaj chyba nie pozwoliłbym mojemu dziecku jej czytać. Była bardzo okrutna.

Brzmi dość niepokojąco… ale i obiecująco.

– No tak [śmiech].

Czy pamięta Pan, jakie książki fascynowały Pana w okresie nastoletnim?

– Jako nastolatek czytałem bardzo dużo różnych książek. Nie potrafiłbym ich scharakteryzować i podciągnąć pod jeden strychulec. Nie mogę powiedzieć, że lubiłem książki podróżnicze, kryminalne itd. Czytałem wszystko, bardzo wiele książek, ale pamiętam tytuły tylko tych, które wywarły na mnie duże wrażenie. Tak było z ARCYPOWIEŚCIĄ, moim zdaniem najlepszą powieścią polską, „Lalką” Bolesława Prusa.

Co Pan obecnie najchętniej czytuje?

– Książki naukowe, zwłaszcza z zakresu historii i filozofii. Codziennie poświęcam ponad dwie godziny na lekturę wybitnych dzieł filozoficznych pisanych po grecku i po łacinie. Po grecku czytam obecnie “Rozmyślania” Marka Aureliusza, po łacinie zaś “Listy moralne do Lucyliusza” pióra Seneki.

A jaka książka zrobiła na Panu największe wrażenie w życiu?

– Niewątpliwie była to „Lalka” Bolesława Prusa. Zachwyciła mnie z wielu powodów, ale szczególnie dlatego że – rozumiem to teraz po latach – świetnie została w niej przedstawiona przestrzeń miejska. W „Lalce” miasto jest bohaterem. Ja, nieświadomie naśladując wielkiego polskiego pisarza Bolesława Prusa, również uczyniłem miasta bohaterami swoich powieści – zarówno Wrocław, jak i Lwów. Usiłowałem je ożywić, tak jak Prus ożywiał Warszawę w „Lalce”. U niego Warszawa była czującą istotą. Zawsze starałem się naśladować mojego mistrza.

Których twórców literatury kryminalnej szczególnie Pan podziwia?

– Jest jeden wybitny autor, którego podziwiam, który jest moim mistrzem kryminalnym. To Raymond Chandler. Bohaterem wykreowanym przez niego jest świetny detektyw Philip Marlowe, postać ciekawa i pełna sprzeczności. Uwielbiam powieści Chandlera i jego bohatera Marlowe’a.

Z powieści sensacyjnych to Frederick Forsyth jest moim wielkim mistrzem, czytam go nieustannie.

A który z Pana kryminałów Panu osobiście najbardziej się podoba?

– „Podoba się” to nieadekwatne wyrażenie, bo żaden mi się nie podoba – jestem wobec nich bardzo krytyczny. Najcieplejszy stosunek mam chyba do „Końca świata w Breslau”. Ta powieść została bardzo mocno skrytykowana przez internautów i czułem się w obowiązku jej bronić – sam przed sobą. To wytworzyło we mnie bardzo ciepły stosunek do niej. Dzisiaj wiem, że to nie jest moje najlepsze dzieło. Popełniłem tam bardzo poważny błąd, który nie uchodzi autorowi kryminałów – tak naprawdę niezupełnie jest jasne, kto zabił. Ale ciepły stosunek do tej powieści pozostał.

Przyznam szczerze, że mi osobiście ta powieść także najbardziej się podoba. Ta niewiadoma w moim odczuciu nie była defektem, a zdradzała obecność zła, które ciężko wyjaśnić, a które ma potencjał do bycia nadnaturalnym. To tworzy udaną atmosferę grozy.

– Rzeczywiście silny wpływ na tę powieść miały filmy, które oglądałem. Co prawda literatury grozy nie czytam, ale dawniej namiętnie oglądałem horrory. Zwłaszcza jeden, który jest niezwykłą mieszaniną opowieści detektywistycznej i opowieści grozy –  „Harry Angel” w reż. Alana Parkera. Książka była dużo słabsza od ekranizacji, co nieczęsto się zdarza.

Czy mógłby Pan wskazać 5 książek, które według Pana są szczególnie godne polecenia?

  1. James Hilton „Żegnaj Chips”
  2. Mario Vargas Llosa „Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki”
  3. Witold Horwath „Seans”
  4. Frederick Forsyth „Dzień Szakala”
  5. Raymond Chandler „Długie pożegnanie”

Bardzo dziękuję za wywiad.

Z Markiem Krajewskim rozmawiał Mikołaj Kołyszko.